numerekZjebałam.
Zjebałam, zjebałam, zjebałam, zjebałam. To były jedyne moje myśli które krążyły w mojej głowie po tym co odwaliłam na wycieczce w Zakopanym. Może robiąc szybkie streszczenie opowiem co też najlepszego się wydarzyło: pojechałam na szkolny wyjazd w góry bez mojego chłopaka, ponieważ on nie mógł, ale za to pojechałam z przyjacielem Filipem. Pierwszy raz w życiu (tak, nigdy wcześniej tego nie robiłam!) piłam alkohol i wypiłam go tyle że po prostu nie kontrolowałam swojego zachowania. Graliśmy wszyscy w butelkę i dostałam zadanie zatańczenia przed wszystkimi, co też zresztą zrobiłam, tańcząc najdłużej przed innym kumplem, Bartkiem. Chwilę później zakręciło mi się mocno w głowie i zwiałam do swojego pokoju, pisząc tam esemesa do Filipa żeby do mnie przyszedł
bo nie chcę być sama, po czym wdaliśmy się w rozmowę na temat mojego tańca, on rzucił że za krótko zatańczyłam przed nim, więc... Włączyłam muzykę i zaczęłam kontynuować to co przerwałam w tamtym pokoju, przyciągając po chwili przyjaciela bliżej do siebie. I wtedy.... Wtedy nie wiem, poczułam moment, spojrzałam w jego
piękne oczy, na jego pełne usta, pomyślałam przez moment o ostatniej mojej kłótni z Mikołajem, a potem o tych wszystkich razach kiedy Filip mnie pocieszał, gdy ja zanosiłam się płaczem bo "Wilczyński mnie chyba nie kocha" i... Po prostu go pocałowałam. Pocałowałam tak jak nie całowałam nigdy nikogo wcześniej, wsadzając w to wszystkie emocje, wszystko co najwyraźniej czułam do Posłusznego, tym samym zachowując się jak największa szmata na świecie i zdradzając swojego chłopaka. Odskoczyłam wtedy szybko od niego, ale... Przecież mleko było już rozlane. Chwilę później Filip się na mnie wkurwił (pewnie nienawidzi mnie też za to że się na niego rzuciłam), ja oczywiście od razu powiedziałam że to był błąd.
Tylko że to nie był mój jedyny błąd tamtej nocy. Nie, ja wtedy aspirowałam do zostania kurwą roku bo w panice i w stresie pocałowałam też Bartka. Tak, jednej nocy podwójnie zdradziłam swojego chłopaka, gorzej że z tym Bartkiem o mało co się nie przespałam, NA CZYM NAKRYŁ NAS FILIP, i jakby, nie wmówicie mi że moje życie to nie jest jakiś nieśmieszny odcinek Mody na Sukces? Ale wiecie co było w tym wszystkim najgorsze?
Że musiałam pójść i powiedzieć Mikołajowi co zrobiłam. No i z nim też zerwać (lub być zerwaną) bo póki co nie widziałam przyszłości po tym co odjebałam. Zresztą, lol, jakby to ode mnie zależało. W sensie, umówmy się, że Miki pewnie nawet nie będzie chciał na mnie spojrzeć po tym wszystkim, aczkolwiek wcale się tego nie dziwię. Gorzej tylko, że dzisiaj stracę ostatnią mi ważną osobę, bo Posłuszny dość jasno parokrotnie się wyraził na temat tego że nie chce mnie już więcej w swoim życiu. Dlatego tak - jedną nocą zjebałam sobie życie.
Przepłakałam praktycznie cały wyjazd, nie wynurzałam się ze swojego pokoju, trasę powrotną w autokarze zwyczajnie przespałam, unikając tym samym zdenerwowanej miny Filipa, a później, gdy już byłam w Selkiewie, to wyłączyłam telefon, odcięłam się od świata i kontynuowałam mój lament. Układałam sobie w głowie co powiem Mikołajowi, jak się wytłumaczę, jakie powinnam mieć argumenty, ale... Pustka, dosłownie pustka w głowie. Ale musiałam to zrobić, prawda? Dlatego w końcu się w sobie zebrałam, nawet łaskawie po tych paru dniach wzięłam prysznic, nałożyłam ŚWIEŻY dres i wyszłam z domu, kierując się do Mikołaja, pisząc mu wcześniej że chciałabym się spotkać i czy ma wolną chatę; dzięki bogu miał. Zadzwoniłam parokrotnie dzwonkiem do jego domu, ale znaliśmy się już na tyle długo (plus jego rodziców nie było), że po prostu sobie weszłam, rzucając słabe
- Jestem - od progu, po czym skierowałam się bezpośrednio do pokoju chłopaka. Wyglądałam jak gówno i tak też się czułam
- Mikołaj... My... Musimy pogadać - powiedziałam, siadając na rogu jego łóżka i omijając jego spojrzenie
- Tylko ty mnie znienawidzisz po tym - i dosłownie jak na zawołanie w moich oczach już ukazały się łzy. O wow, to będzie naprawdę ciekawe.