Ramiego i podróżowanie samolotem od kilku lat łączy mocne love–hate relationship. Czy istnieje coś piękniejszego niż podróż kilka tysięcy metrów nad powierzchnią ziemi? Widok na te wszystkie miasta, miasteczka, łąki i pola, aż wreszcie nieskończenie wielki ocean? Pewnie nie istnieje, ale to nie było to, co Ramy naprawdę kochał w samolotach. Dwudziestoparolatek uwielbiał atmosferę panującą na lotnisku wcześnie rano i późno wieczorem. Rano, kiedy wszystko zaczyna wracać do życia i wieczorem, kiedy restauracje, kawiarnie i sklepy z pamiątkami zostają powoli opustoszałe i zamykane. Moment, w którym rodzina żegna go przed bramkami, a następnie ten, w którym może w spokoju usiąść, założyć słuchawki, położyć nogi na walizce i czekać na lot jest najlepiej spędzonym czasem podczas podróży. Nienawidzi jednak momentu wyjścia z samolotu, wtedy następuje czas, kiedy musi szybko przedostać się do Warszawy Centralnej, znaleźć odpowiedni peron i ponownie spędzić osiem godzin podróży. Tym razem bez widoku na ocean. Pozornie łatwa i przyjemna trasa (zero przesiadek) z Warszawy do Gdańska okazuje się jednak potężną torturą, kiedy głowa chłopak wydaje się ważyć tonę (darmowy alkohol na pokładzie samolotu przyjemny jest tylko na jego pokładzie), a zmartwieni lotem rodzice mają zamiar przeprowadzić kilku godziną konferencje na Skypie. Konferencję, podczas której w ich mniemaniu Ramy powinien żywo i głośno opowiedzieć o całych ośmiu godzinach lotu. Oczywiście z najmniejszymi, błahymi dla niego szczegółami. Już po raz drugi w tej rozmowie miał opowiedzieć o tym, jak dziecko w samolocie, siedzące za nim nieustannie kopało jego siedzenie, kiedy do przedziału wszedł inny pasażer i Ramy w przeciągu jednej sekundy poczuł ogromne zażenowanie faktem, że będzie zmuszony do rozmowy o takich rzeczach w towarzystwie obcego, ale jednak w jego wieku człowieka. A fakt, że rozmawiał w swoim ojczystym języku, wcale nie ratował sytuacji. Kiedy sekunda zażenowania minęła, nastała sekunda Pomysłowego Dobromira, która nakazała Ramiemu powiedzieć rodzicom, że musi się pożegnać, gdyż dosiadł się jego przyjaciel, a kiedy zaciekawiona matka kazała mu go przedstawić, ten bez zastanowienia położył laptopa na siedzeniu obok, kamerą tak, aby obejmowała chłopaka leżącego wręcz na siedzeniach przed nim. Moment zażenowania powrócił, kiedy rodzice zaczęli machać w stronę obcego. W tamtej chwali bez większych skrupułów, zamknął laptopa bez żadnego pożegnania. Zadzwoni do nich za tydzień. Uśmiechnął się przepraszająco w stronę blondyna, u udając, że nic takiego się nie stało, schował urządzenie do plecaka.