Góra Dół
Selkiewo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/
Punkt widokowy
Pon Gru 28, 2020 8:58 pm
Selkiewo
Selkiewo
Punkt widokowy Empty
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy E3009b6720894f66de0f92665720c7d1421e5842
0
0
Znów popłynę na morze kąpać się z gwiazdami,
Znów popłynę na morze, spotkam z kolegami.
Admin
Punkt widokowy Empty
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy E3009b6720894f66de0f92665720c7d1421e5842
0
0
Znów popłynę na morze kąpać się z gwiazdami,
Znów popłynę na morze, spotkam z kolegami.

Punkt widokowy
Jeśli zboczysz lekko ze ścieżki, podążysz wydeptaną drogą i pokierujesz paroma znakami dojdziesz do niesamowitego miejsca. Z punktu widokowego, który znajduje się na niewielkiej skarpie, można podziwiać piękny widok na morze, szczególnie piękne zimową porą, gdy fale są niezwykle wzburzone i daje to niesamowity efekt. Po obu stronach punktu postawione są dwie ławki, na których można usiąść, przyjść z książką, poczytać coś. A może warto przyjść tu ze swoją drugą połówką i przenieść tę relację na wyższy poziom? W tak romantycznym miejscu wszystko się może zdarzyć.

https://selkiewo.forumpolish.com/t276-zoja-sarneckahttps://selkiewo.forumpolish.com/t425-pomaluje-twoj-swiat-na-zolto-i-na-niebiesko#1219https://selkiewo.forumpolish.com/t427-zojka#1238https://selkiewo.forumpolish.com/f103-focza-14
Re: Punkt widokowy
Sro Sty 06, 2021 7:13 pm
Zoja Sarnecka
Zoja Sarnecka
Punkt widokowy RMm6M2PPunkt widokowy DqDSiJoPunkt widokowy GimVnnS
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy Tumblr_inline_pgdj6mHb4z1qdfbye_500
25
164
xx
xx
Punkt widokowy RMm6M2PPunkt widokowy DqDSiJoPunkt widokowy GimVnnS
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy Tumblr_inline_pgdj6mHb4z1qdfbye_500
25
164
xx
xx

1.

Zojką targały w tej chwili skrajne emocje. Z jednej strony sama nalegała na to spotkanie i to ona była tą osobą, która do tego doprowadziła, więc powinna się cieszyć, ale z drugiej... Im mniej czasu pozostawało do ustalonej godziny, tym większe miała wątpliwości. O dziwo, wcale nie bała się tego, że Janek będzie wyglądał jak bezdomny i okaże się obleśnym panem, zbliżającym się do sześćdziesiątki. Bardziej stresował ją fakt, że zwyczajnie może się nie pojawić. Tym bardziej, że sam niespecjalnie był chętny, żeby się w końcu zobaczyć. I choć biła się z myślami okropnie, to podświadomie przeczuwała, że dobrze robi. Bo nawet jeśli, w najgorszym scenariuszu, mężczyzna się nie zjawi, to przynajmniej zyska całkowitą pewność, że kontynuowanie tej znajomości i tak nie miałoby wtedy sensu. Czyli, podsumowując, niezależnie od tego, jaki będzie finał, to ona będzie stroną wygraną! I z takim nastawieniem jakoś łatwiej przyszło jej przezwyciężyć zwątpienie i ochotę, by wszystko odwołać. Zamiast tego zaczęła powoli przygotowywać się do wyjścia, bo jednak chciała zrobić dobre pierwsze wrażenie, no! Znała Janka już od tak dawna i chociaż brzmi to absurdalnie, biorąc pod uwagę, że wyłącznie z sobą korespondowali, to stał się naprawdę bliską jej osobą. Był przy niej wtedy, gdy oprócz babci nie było nikogo innego. Zojka miała poczucie, że w dużym stopniu dzięki niemu i świadomości, że zawsze może do niego napisać, a on jej nie zignoruje, udało się jej przezwyciężyć ten najcięższy okres w życiu. Dlatego tak bardzo chciała, żeby spotkanie przebiegło pomyślnie i by mogli tez normalnie się widywac, jak to z reguły robią przyjaciele.
Kilka minut przed umówioną godziną pojawiła się na miejscu. Miała w planach schować się za jakimś pobliskim drzewem i stamtąd obserwować kto się zjawi, by w razie czego pozostać niezauważoną i móc zwiać w odpowiednim momencie. Jednak w momencie, gdy już rozglądała się za odpowiednią kryjówką, doszła do wniosku, że to absurdalne i dziecinne, a ona jest super dojrzała, więc absolutnie nie wypada jej tak robić. Podeszła do barierki, podziwiając rozciągający się stąd niesamowity widok i aż westchnęła. Do tej pory chyba jedynie raz zdarzyło się jej być w tym miejscu i nawet nie pamiętała, że jest tu tak urokliwie. Po chwili zasiadła na jednej z ławek, sprawdzając, która jest godzina i poczuła, że żołądek z nerwów zmienił się jej w jeden wielki supeł. Resztkami silnej woli musiała się powstrzymywać, by jednak nie wstać i wrócić do domu. Zwłaszcza, gdy było już kilka minut po czasie, a Janek wciąż się nie zjawiał.
https://selkiewo.forumpolish.com/t367-konstantin-pokorny#794https://selkiewo.forumpolish.com/t441-niepokorny#1360https://selkiewo.forumpolish.com/t442-kostek#1367https://selkiewo.forumpolish.com/f108-pietro-czwarte-m-10
Re: Punkt widokowy
Sro Sty 06, 2021 10:05 pm
Kostek Pokorny
Kostek Pokorny
Punkt widokowy Empty
BLOK NA MORSKIEJ
Punkt widokowy XLLL9Eb
24
187
znałem kiedyś marynarza
kochał piwo no i tańce
Punkt widokowy Empty
BLOK NA MORSKIEJ
Punkt widokowy XLLL9Eb
24
187
znałem kiedyś marynarza
kochał piwo no i tańce
02

Kostek, a właściwie Janek (chociaż w sumie to Kostek) szybko pożałował tego, że w ogóle na ten absurdalny pomysł spotkania się z Zojką przystał. Bo co on jej właściwie powie? No hej, Janek jestem… Tak naprawdę to ja pisałem do ciebie przez te wszystkie lata. To co, sztama?
Jakkolwiek by tego nie ujął, i tak będzie źle. Za sukces dzisiejszego dnia uznałby, gdyby Zoja wstrzymała się od dania mu w pysk, ale gdyby jednak chciała to zrobić, to wiedziałby, że jej reakcja jest uzasadniona. Migał się od tej schadzki jak tylko umiał, ale Sarnecką znudziły już jego wymówki i szczerze powiedziawszy, wcale jej się nie dziwił. Zadziwiał go jednak fakt, że po tylu latach postanowiła się z nim skontaktować i poprosić o spotkanie. On sam zdążył na moment zapomnieć już o istnieniu Janka i wolałby, by tak się stało również w przypadku Zoi. Próbował nawet przestać jej odpowiadać, ale zwykle nie wytrzymywał w swoim postanowieniu dłużej niż dzień lub dwa, i skruszony wymyślał kolejne wymówki, dlaczego nie mógł jej odpisać od razu. Choć nie byli już blisko, nie tak naprawdę, Kostek-Janek nie chciał jej ponownie stracić. A to wydawało mu się coraz bardziej nieuniknione, niezależnie od tego, jaką decyzję by w tej sytuacji podjął.
Wiedział już, że nie zdąży dotrzeć na czas. Kilkanaście cennych minut zmarnował, tępo wpatrując się w niewysłaną wiadomość na ekranie swojego telefonu, w której to bardzo Zoję przepraszał, że nie będzie mógł się stawić na dzisiejszym spotkaniu. Kiedy milimetry dzieliły jego palce od naciśnięcia wyślij, zawahał się i jednak schował telefon do kieszeni. Po tylu latach, zasługiwała na prawdę. Tak. Zrobi to dziś, wszystko jej wyzna - co ma być, to będzie. Mając świadomość tego, że jest już nieco późno, wysłał jej krótką wiadomość, w której poinformował ją, że odrobinę się spóźni i ruszył w stronę punktu widokowego, przy którym byli umówieni. Żeby on to jeszcze pamiętał, gdzie to jest… Przez moment błąkał się jak bezradny turysta, i za nic w świecie nie mógł sobie przypomnieć, w którym miejscu dokładnie powinien zboczyć ze ścieżki. Kobieca sylwetka zamajaczyła mu jednak w oddali chwilę przed tym, nim się odwrócił. Poza parą licealistów spacerujących w pobliżu i rodziną z dziećmi, była na ten moment jedyną osobą w okolicy.
Podążył w jej stronę, nerwowo ściskając telefon komórkowy w dłoniach. Gdy już znalazł się kilka kroków od niej, przyszedł kolejny moment słabości. Już miał się odwrócić na pięcie i cicho odejść, ale w tym samym momencie Sarnecka odwróciła głowę, i ich spojrzenia się spotkały. Gdy tak na nią spoglądał, miał nieodparte wrażenie, że wszelkie oznaki podekscytowania stopniowo znikają z jej twarzy, i zastępuje je coś, czego nie chciał widzieć. Zrobił więc to, co jedyne przyszło mu w tym momencie do głowy, i wysilił się na najbardziej skonsternowany wyraz twarzy, na jaki było go w tym momencie stać.
- H… hej - ściągnął brwi, jakby się nad czymś usilnie zastanawiał - Znamy się? - zauważył, że zabrzmiało to jak słaby tekst na podryw, więc nieco się zmieszał - Z liceum to znaczy… się znamy… Zoja, tak? - No, oczywiście, że Zoja, wszędzie by ją poznał, ale ona nie musiała o tym wcale wiedzieć. Posłał jej nieco niepewny uśmiech, i sprawnie wsunął telefon do kieszeni płaszcza, jednocześnie wciskając przycisk głośności, by go wyciszyć.
- Lubiłem tu kiedyś przychodzić - zagaił tak jakoś cicho, i zupełnie bez sensu, jakby się naprawdę łudził, że Sarnecka nie pamięta jego twarzy i tego, że go tak dziabkę, odrobinkę nienawidzi.
https://selkiewo.forumpolish.com/t276-zoja-sarneckahttps://selkiewo.forumpolish.com/t425-pomaluje-twoj-swiat-na-zolto-i-na-niebiesko#1219https://selkiewo.forumpolish.com/t427-zojka#1238https://selkiewo.forumpolish.com/f103-focza-14
Re: Punkt widokowy
Sro Sty 06, 2021 10:52 pm
Zoja Sarnecka
Zoja Sarnecka
Punkt widokowy RMm6M2PPunkt widokowy DqDSiJoPunkt widokowy GimVnnS
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy Tumblr_inline_pgdj6mHb4z1qdfbye_500
25
164
xx
xx
Punkt widokowy RMm6M2PPunkt widokowy DqDSiJoPunkt widokowy GimVnnS
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy Tumblr_inline_pgdj6mHb4z1qdfbye_500
25
164
xx
xx

Czasem w życiu, a dokładniej rzecz ujmując w relacjach międzyludzkich, timing ma ogromne znaczenie. Dwójka osób może być dla siebie stworzona, ale spotkawszy się w nieodpowiednim czasie, może na zawsze stracić szanse na to, by być razem. Kostek odkąd tylko Zoja wylądowała w Selkiewie, gdzieś tam się w pobliżu niej przewijał. Chodzili do jednej klasy, potem pomagała mu z językiem i... naprawdę go lubiła. Wtedy był dla niej kimś, z kim chciałaby być. Często wyobrażała sobie, co by było gdyby. Do czasu. Bo gdy dotarło do niej, że chłopak brał udział w wypadku, w którym zginęli jej rodzice, że jechał tym drugim samochodem... wtedy wszystko przepadło. Nigdy wcześniej nie sądziła, że uczucia względem drugiej osoby mogą zmienić się tak drastycznie, w dodatku w tak krótkim czasie. Do tej pory pamięta tę chwilę. Później nic już nie było tak samo. Zoi przestało zależeć, by znaleźć sobie nowego kompana, zamiast tego zdecydowała usunąć się w cień. Robiła swoje, ale już się nie udzielała. Zawsze była z boku, jakby nieobecna. A na Kostka nie potrafiła nawet patrzeć. Na nic zdały się tłumaczenia babci, że to przecież nie jego wina. Bo Zojka to wiedziała. Ale już sam fakt, że w tym uczestniczył, sprawiał, ze nie mogła go dłużej tolerować, nie mówiąc o innych, głębszych uczuciach.
Jego utrata dużo ją kosztowała. Czuła wtedy, że bezpowrotnie utraciła szansę na doświadczenie czegoś naprawdę cennego i wyjątkowego. Dopiero gdy nagle pojawił się Janek, dziewczyna zrozumiała, jak mocno brakowało jej kogoś, komu może zaufać, komu może się wygadać i na kim może polegać. Może gdyby tak przez chwile się nad tym dłużej zastanowiła, to zauważyłaby, że Janek miał wszystkie te cechy, które lubiła w Kostku i to te cechy sprawiły, że tak szybko wkupił się w jej łaski. Właściwie... różniło ich tylko imię. Jednak Sarnecka była tak spragniona przyjaciela, że zupełnie te podobieństwa zignorowała, a z czasem postać Kostka usunęła w najgłębszy kąt swoich wspomnień, do których nigdy już nie wracała.
Siedząc teraz na ławce i niecierpliwie wyczekując pojawienia się znajomego/nieznajomego, nie mogła ukryć lekkiego zdenerwowania. Zbyt dużo razy została zraniona. Zbyt często ktoś ją porzucał. Nie chciała, tak bardzo nie chciała doświadczyć tego i tym razem. Nawet jeśli rozum podpowiadał, że powinna się na to przygotować, to serce wciąż się głupio łudziło. Próbowała powstrzymać się od nieustannego sprawdzania, czy przypadkiem nie dzwonił, albo może nie napisał jakieś wiadomości, ale to było silniejsze od niej. Podobnie jak zerwanie na godzinę. Uprzedził ją, że odrobine się spóźni, ale... co to znaczy odrobine? Co jakiś czas rozglądała się z nadzieją, że w końcu zamajaczy jej męska sylwetka i będzie mogła odetchnąć z ulgą, ale tak się nie działo.
Gdy już wstała się z ławki i miała zamiar skierować się do samochodu, uniosła wzrok, a widok, który się jej ukazał, sprawił, że aż znieruchomiała. Sama nie wiedziała, co zszokowało ją bardzie; fakt, że tez tutaj był, czy może to, że jej nie pamiętał. Jak on mógł, momentalnie przebiegło jej przez myśl. Przygryzła mocno dolną wargę, chcąc powstrzymać ten sposób napływające łzy. Zamrugała jeszcze szybko, starając się opanować i unosząc głowę, spojrzała mu w oczy.
- Tak, chodziliśmy do tej samej klasy - dopowiedziała, mając ochotę dodać jeszcze przyjaźniliśmy się i byłeś przy tym, jak zginęli moi rodzice, ale w ostatniej chwili się opamiętała. Minęło w końcu tyle lat, nie wypadało wszczynać kłótni. Spojrzała za Kostka, jakby wypatrując, czy ktoś nie nadchodzi, ale niestety. Nikogo więcej nie było. - Czekam na kogoś - odparła, całkowicie ignorując jego próbę podjęcia rozmowy. Nie potrafiła tak, za dużo wzbudzał w niej emocji. Zarówno dobrych, jak i złych. Chciała mu się przyjrzeć, dokładnie prześledzić zmiany, jakie w nim zaszły odkąd ostatni raz się widzieli, ale nie mogła, nie była w stanie na niego znów spojrzeć.
https://selkiewo.forumpolish.com/t367-konstantin-pokorny#794https://selkiewo.forumpolish.com/t441-niepokorny#1360https://selkiewo.forumpolish.com/t442-kostek#1367https://selkiewo.forumpolish.com/f108-pietro-czwarte-m-10
Re: Punkt widokowy
Czw Sty 07, 2021 7:38 pm
Kostek Pokorny
Kostek Pokorny
Punkt widokowy Empty
BLOK NA MORSKIEJ
Punkt widokowy XLLL9Eb
24
187
znałem kiedyś marynarza
kochał piwo no i tańce
Punkt widokowy Empty
BLOK NA MORSKIEJ
Punkt widokowy XLLL9Eb
24
187
znałem kiedyś marynarza
kochał piwo no i tańce
Przez jakiś czas był zły. Na siebie, na kumpla, który prowadził te auto; na tę przeklętą, śliską drogę… i na nią. Za to, że tak po prostu go skreśliła. Jakkolwiek by się nie starał jej zrozumieć, prędzej czy później współczucie zastępowała złość i poczucie braku sprawiedliwości. Być może ten gniew, który w sobie nosił, również przyczynił się do tego, że Zoja i on już nigdy nie złapali wspólnego języka. Ilekroć nie próbował z nią porozmawiać, Sarnecka ucinała jego próby zanim na dobre otworzył usta. Z czasem zaczepiał ją coraz rzadziej: zawracał, gdy widział ją na szkolnym korytarzu, i chował się za sklepowymi półkami, jeśli przyszło im robić zakupy w osiedlowym sklepiku o tej samej porze. Sposób, w jaki na niego patrzyła (albo nie patrzyła) był bowiem trudny do zniesienia.
Kiedy jej babcia poprosiła go, by do niej napisał, sprawdził, czy wszystko w porządku, zapewne nie do końca to miała na myśli: nikt chyba nie spodziewał się jednak, że Janek i Zoja wymienią tyle wiadomości, a ich internetowa znajomość przetrwa tyle lat. To właściwie miał być tylko jeden anonimowy liścik w szkolnej szafce, później dwa, trzy… I już. Janek nigdy nie powinien był istnieć. I właściwie to nigdy nie istniał, nie poza Zoi wyobraźnią.
Cała ta akcja wymagała od Kostka sporo zaangażowania. Jako Janek, starał się używać innych sformułowań, nieco inaczej pisać SMSy, robić błędy w innych miejscach… Co jako chłopakowi wychowanemu na obczyźnie, nie znającym jeszcze dobrze języka polskiego, przychodziło z trudem. Zdarzało się, że przez godzinę składał jedno zdanie, a i tak koniec końców miał wrażenie, że brzmi dokładnie tak jak Kostek.
To było nie fair, zjawiać się tutaj i mówić Zoi, że kilka lat żyła w kłamstwie. Tak samo jak nie fair było unikanie prawdy. Z dwojga złego jednak, chyba lepiej byłoby ponownie zniknąć z jej życia. Naprawdę chciał. Kiedy ją tu zobaczył, naprawdę chciał odejść, usunąć jej numer, wyrzucić swoją kartę SIM w morze i unikać jej przez cały pobyt w Selkiewie. Nie zdążył jednak się oddalić i po raz już któryś z kolei, skopał sprawę.
Tak, chodziliśmy do jednej klasy. Jakże to było z jego strony głupie. Byłby się walnął w łeb, ale jednak nieco nie wypadało - Tak, tak, po prostu… Dawno cię nie widziałem - trochę za późno było jednak na tłumaczenia. Wyłapał to, jak się rozglądała, i momentalnie zrobiło mu się jeszcze bardziej głupio. On nie przyjdzie, chciał powiedzieć, ale jeśli nadal zamierzał się ukrywać, byłoby to zgoła nierozsądne.
- Mhm… - pokiwał głową, ale nawet nie ruszył się z miejsca - Robi się późno - zauważył - W tej latarnii… tam niedaleko, lubią się zbierać miejscowe pijaczki… więc postoję tu z tobą przez chwilę. - Nie pytał o pozwolenie, bo nie spodziewał się niczego innego jak odmowy. Zauważył to, jak Zoja ponownie unika jego spojrzenia i przesunął się nieco w lewo, by znaleźć się w zasięgu jej wzroku. Przywołał na twarz najbardziej ciepły uśmiech, na jaki było go stać. Nie za wesoły, nie za szeroki, taki… w sam raz. Tak mu się przynajmniej wydawało. No popatrz na mnie, no… Po prostu.
- Spokojnie, na pewno go nie spłoszę - podjął jeszcze jedną próbę - Stanę sobie o tu, obok… Tak, jakbyśmy przyszli tu osobno - bo przecież przyszli tu osobno. Uśmiech powoli zszedł z jego twarzy, gdy zdał sobie sprawę, że nie będzie kogo płoszyć i czeka ją kolejny zawód. Bo nikt do niej tu nie przyjdzie.
https://selkiewo.forumpolish.com/t276-zoja-sarneckahttps://selkiewo.forumpolish.com/t425-pomaluje-twoj-swiat-na-zolto-i-na-niebiesko#1219https://selkiewo.forumpolish.com/t427-zojka#1238https://selkiewo.forumpolish.com/f103-focza-14
Re: Punkt widokowy
Czw Sty 07, 2021 11:32 pm
Zoja Sarnecka
Zoja Sarnecka
Punkt widokowy RMm6M2PPunkt widokowy DqDSiJoPunkt widokowy GimVnnS
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy Tumblr_inline_pgdj6mHb4z1qdfbye_500
25
164
xx
xx
Punkt widokowy RMm6M2PPunkt widokowy DqDSiJoPunkt widokowy GimVnnS
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy Tumblr_inline_pgdj6mHb4z1qdfbye_500
25
164
xx
xx

Gdyby ktokolwiek zapytał ją o zdanie, czy to babcia, czy później sam Kostek, z pewnością dobitnie by oznajmiła, że żadnego przyjaciela nie potrzebuje. Bo choć twór, jakim był Janek, zdecydowanie jej pomógł, to patrząc z perspektywy czasu, narobiło to więcej szkód, niż pożytku. Teraz niezależnie od tego, na jaki ruch zdecyduje się Pokorny, Zoja i tak będzie cierpieć. I tak będzie zraniona i rozczarowana. Jakby mało ją złych i bolesnych rzeczy w życiu spotkało. Dobrze, że póki co wciąż tkwiła w błogiej niewiedzy, bo można się tylko domyślać, ze moment, kiedy prawda wyjdzie na jaw, będzie jednym z najgorszych w jej życiu. Nie ma większej krzywdy, jaką można wyrządzić drugiej osobie, niż takie świadome oszukiwanie i manipulowanie jej uczuciami. Nawet w dobrej wierze. Sarnecka, przychodząc dzisiaj tutaj, na ten punkt widokowy, szczerze liczyła, że spędzi miło i wesoło czas. Tymczasem czuła się jak kretynka. I nie mogła sobie przebaczyć, że jakkolwiek naciskała na to spotkanie. W dodatku obecność Kostka nie polepszała sytuacji. Domyślała się, że w jego oczach również musi wyglądać jak sierota.
Jego kolejnych słów już nie skomentowała. Miała ochotę zapomnieć na chwile o przeszłości, o tym, dlaczego go skreśliła, a wtedy mogłaby śmiało pociągnąć ten temat. Chętnie by się dowiedziała, co się z nim działo, gdzie się podziewał i jak obecnie jego życie wygląda. Naprawdę była tego ciekawa. Jednak... jej skrzywione poczucie dumy nie pozwalało jej zadać tych pytań. Pod tym względem była dziecinna jak mało kto. Wolała rozpamiętywać sprawy sprzed 8 lat, zamiast wreszcie wykazać się zrozumieniem i zamknąć ten rozdział. Gdyby Kostek był winny, najprawdopodobniej teraz przebywałby w więzieniu, to było logiczne, dla wszystkich. Podświadomie dla Zoi tez. Po prostu jakoś nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Łatwiej było funkcjonować, kiedy miało się kogo obarczać odpowiedzialnością, niż spojrzeć prawdzie w oczy i w końcu pojąć, ze tak czasem bywa. A roztrząsanie tamtych wydarzeń nic jej już nie da i nie przywróci rodzicom życia.
Nie potrafiła rozgryźć zachowania Kostka. Już miała go zapytać, dlaczego tak naprawdę tu stoi i czemu nagle obchodzi go jej los, ale... zrezygnowała. Westchnęła tylko ciężko i spojrzała w kierunku latarnii, kiedy o niej wspominał.
- Może nie sprawiam takiego wrażenia, ale naprawdę jestem w stanie poradzić sobie sama - oznajmiła, grzecznie aczkolwiek stanowczo. Nie potrzebowała łaski, ani przysługi. Zresztą, już sama świadomość tego, ze miałby fatygować się dla niej i może nawet zmieniać plany, by ją „ochronić” w razie w, sprawiała, ze nie czuła się z tym komfortowo. Gdy tak się przesunął, by znaleźć się w zasięgu jej wzroku, mimowolnie uniosła oczy ku górze, by na niego popatrzeć. A ten uśmiech, który jej posłał, sprawił, że coś aż ją nieprzyjemnie zakuło gdzieś w środku. Czyżby to było poczucie winy? Być może. Czy właśnie zrozumiała, że przez własną zawziętość straciła z nim kontakt? Chyba tak. Z powodu całej tej mieszanki emocjonalnej, jaką swoją obecnością jej zgotował, wolałaby, żeby już poszedł. Czuła się... dziwnie. I zupełnie nie wiedziała jak powinna się w jego towarzystwie zachowywać.
Słysząc jego kolejne słowa, sama także spróbowała się uśmiechnąć, jednak nie za dobrze jej to wyszło. Z tego wszystkiego nawet udało się jej na moment zapomnieć o Janku, o tym, że ewidentnie ją wystawił. Prawie 30 minutowe spóźnienie chyba nie wchodziło w grę. I Zojka była już coraz mniej pewna, czy w ogóle jest sens by wciąż czekała tu, jak ostatnia idiotka. - Ja... ja chyba i tak będę się zbierać - zaczęła niepewnie, nie wiedząc, jak zgrabnie wybrnąć z tego, że ktoś sobie z niej zwyczajnie zadrwił. - Chyba się spóźniłam i się minęliśmy - dodała, mając nadzieje, że nie zabrzmiało to tak żałośnie, jak w jej myślach. Zrezygnowana jeszcze ostatni raz spojrzała za siebie i już nawet się nie zdziwiła, ze nikogo tam nie zauważyła. - Także nie musisz tu już stać, możesz śmiało wracać, ja zaraz i tak zrobie to samo - odparła, wykonując gest ręką w stronę parkingu, gdzie najprawdopodobniej zaparkował samochód. Nie widziała powodu dla którego mieliby przeciągać to niezręczne spotkanie.
https://selkiewo.forumpolish.com/t367-konstantin-pokorny#794https://selkiewo.forumpolish.com/t441-niepokorny#1360https://selkiewo.forumpolish.com/t442-kostek#1367https://selkiewo.forumpolish.com/f108-pietro-czwarte-m-10
Re: Punkt widokowy
Pią Sty 08, 2021 11:21 pm
Kostek Pokorny
Kostek Pokorny
Punkt widokowy Empty
BLOK NA MORSKIEJ
Punkt widokowy XLLL9Eb
24
187
znałem kiedyś marynarza
kochał piwo no i tańce
Punkt widokowy Empty
BLOK NA MORSKIEJ
Punkt widokowy XLLL9Eb
24
187
znałem kiedyś marynarza
kochał piwo no i tańce
Kostek chciał być jej przyjacielem. Niczego więcej nie oczekiwał, na pewno nie po tym wszystkim, co się wydarzyło. Ba, byłby szczęśliwy, gdyby wciąż nazywała go kumplem. Gdyby wciąż był wtedy dla niej kimś, z kim może od czasu do czasu spędzić czas. Gdy zrozumiał, że utracił ją bezpowrotnie, coraz trudniej było mu przestać do niej pisać. Udawanie kogoś innego było lepsze niż alternatywa. Z tym, że tak naprawdę nie myślał w tym wszystkim o Zoi, nie do końca. Tłumaczył sobie, że robi to dla niej, że go potrzebuje, choć tak naprawdę on równie mocno potrzebował jej.
Kiedy na moment zapadła cisza, przyjrzał jej się, tak dłużej i dokładniej niż przed chwilą. Jej włosy wyglądały nieco inaczej… były dłuższe. Nie, może krótsze? Zmieniła kolor? Sam nie wiedział, po prostu coś się w nich zmieniło. Gdy zdał sobie sprawę, że to trochę niegrzeczne tak się gapić, na moment odwrócił wzrok, coby dziewczyna nie poczuła, jak ją nim świdruje.
- Całe szczęście - odparł, głośno wypuszczając powietrze z płuc - w takim razie to ty możesz mieć mnie na oku, jak tu będę stał. Gdyby coś się działo, pozwolę ci też zadać pierwszy cios - bynajmniej się z niej nie nabijał. Grał na zwłokę, próbując przeciągnąć to nieszczęsne spotkanie, na które początkowo w ogóle nie chciał przyjść. Przy okazji chciał rozluźnić nieco atmosferę, nawet jeśli robił to kompletnie nieudolnie.
Choć tak bardzo zabiegał o jej jedno spojrzenie, zdziwił się, gdy rzeczywiście nim go uraczyła. Zastygł na moment, ale szybko się zreflektował, i uniósł kąciki ust minimalnie bardziej ku górze. Nigdy wcześniej nawiązanie krótkiego kontaktu wzrokowego, nie było dla niego jednocześnie tak satysfakcjonujące, jak i zwyczajnie smutne.
Ja chyba i tak będę się zbierać - poczuł jak wzbiera w nim coś na kształt paniki. Cóż, czego się spodziewał? Że będzie tu sterczeć jak idiotka w zimny wieczór i czekać na tajemniczego typa kolejne pół godziny? Gorączkowo szukał w myślach czegoś, co mógłby powiedzieć. Gdy zasugerowała, by wracał, po prostu zaczął mówić, niepewny, co tak właściwie padnie z jego ust - Zoja, no bo ja… - odchrząknął, zdając sobie sprawę, że brzmi desperacko - Chętnie tu jeszcze postoję. Albo odprowadzę cię. Przyjechałaś samochodem? - zaproponował, gdy dotarło do niego, że najpewniej i tak idą w tę samą stronę. - Tak w ogóle to… co u ciebie, mhm? - zapytał, odsuwając się na bok, jakby chciał jej zrobić miejsce lub sugerował, że jest gotowy do drogi.
https://selkiewo.forumpolish.com/t276-zoja-sarneckahttps://selkiewo.forumpolish.com/t425-pomaluje-twoj-swiat-na-zolto-i-na-niebiesko#1219https://selkiewo.forumpolish.com/t427-zojka#1238https://selkiewo.forumpolish.com/f103-focza-14
Re: Punkt widokowy
Sob Sty 16, 2021 9:08 pm
Zoja Sarnecka
Zoja Sarnecka
Punkt widokowy RMm6M2PPunkt widokowy DqDSiJoPunkt widokowy GimVnnS
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy Tumblr_inline_pgdj6mHb4z1qdfbye_500
25
164
xx
xx
Punkt widokowy RMm6M2PPunkt widokowy DqDSiJoPunkt widokowy GimVnnS
DOMEK NA FOCZEJ
Punkt widokowy Tumblr_inline_pgdj6mHb4z1qdfbye_500
25
164
xx
xx
Gdyby to bezpośrednio jej nie dotyczyło i gdyby wiedziała, w jaką sytuacje wplątał siebie (i ją), Kostek, to byłoby jej go autentycznie żal. Bo była to co najmniej pojebana akcja. Nadawałaby się nawet na scenariusz do płytkiej komedii romantycznej, produkcji Netflixa. Tyle, że tam z pewnością skończyłoby się to happy endem. A na to Pokorny nie miał nawet co liczyć. Im dłużej Zoja będzie żyła w przekonaniu, że Janek i Kostek to dwie różne osoby, tym lepiej. Bo z jej trudnym charakterem i sztywnymi zasadami moralnymi, które obejmowały przede wszystkim szczerość, nie miałby co liczyć na wybaczenie. Nie w tym życiu.
Słysząc jego słowa, trudniej było jej powstrzymać się od uśmiechu, delikatnego, wręcz ledwie zauważalnego uniesienia kącików ust ku górze, ale zawsze coś! Mimo że z jednej strony jego obecność tutaj była jej wyjątkowo nie na rękę, to musiała przyznać, że dzięki jego gadaniu przynajmniej nie zerkała co chwilę na telefon. I nie sprawdzała, czy Janek przypadkiem czegoś do niej nie napisał.
- Super, brzmi jak świetny plan - mruknęła, właściwie głównie z grzeczności, bo czuła, że to nie byłoby miłe, gdyby tak tylko stała, milczała i go ignorowała. Jednak jakieś resztki przyzwoitości i kultury, które babcia próbowała jej wpajać, gdzieś tam w niej zostały. Kiedy przez ten krótki moment ich spojrzenia się spotkały, przemknęło jej przez myśl, że życie rzeczywiście bywa nieprzewidywalne. Stwierdzenie banalne, lecz dla Zoi prawdziwe. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek zamienią choćby jedno słowo, głupie ‚cześć’. A jednak! Dla niej był to jeden wielki przypadek i dziwny zbieg okoliczności. Do głowy by jej nie przyszło, że Kostek w mniejszym bądź większym stopniu to wszystko sobie zaplanował. Nagle złapała się na tym, że zbyt dużo analizuje całe to zajście, podczas gdy cel jej wizyty w tym miejscu przestał już istnieć. Janka jak nie było, tak nie było i dalsze wyczekiwanie nie miało już sensu. Nawet jeśli jakaś jej część być może podświadomie chciała brać z tej chwili garściami i kontynuować tę specyficzną rozmowę, to rozsądek wziął górę. Poprawiła szalik, czapkę naciągnęła na uszy i już zdążyła zrobiła zrobić krok, w kierunku parkingu, kiedy to przystanęła, czekając na to, co Kostek ma jeszcze do powiedzenia. Przygryzła nerwowo wargę, wahając się, co powinna zrobić i co odpowiedzieć. Duma krzyczała, by stanowczo odmówiła, już i tak wystarczająco dużo czasu mu poświęciła po tym wszystkim. Ale... Zoja chyba nie chciała jej posłuchać. - Tak, zaparkowałam w pobliżu głównej drogi - stwierdziła nagle, zaskakując nawet samą siebie, bo było to niczym nie bezpośrednia zgoda na to, by jej towarzyszył. Rozejrzała się jeszcze dookoła, nie wiedząc właściwie co lub kogo oczekiwała zobaczyć i ruszyła wolnym krokiem przed siebie. - Umm... no wiesz, po staremu - mruknęła cicho, bo cóż mogło się i niej dziać? Gniła tu, niczym w więzieniu i w dodatku nic nie zapowiadało jakiś spektakularnych zmian. Cieszyła się jedynie, gdy udało się jej sprzedać jakieś malowidło, co było mikro kroczkiem do dalszego rozwoju swojego talentu.  - Lepiej Ty mów, co nowego? Słyszałam, że się zaręczyłeś - odbiła piłeczkę, a mówiąc to, wbiła uparcie wzrok w żwir, po którym właśnie kroczyli, jakby co najmniej oczekiwała, że zaraz znajdzie tam 500 zł.
Re: Punkt widokowy
Sponsored content

Skocz do: