DOMEK NA FOCZEJ 0 0 Znów popłynę na morze kąpać się z gwiazdami, Znów popłynę na morze, spotkam z kolegami. Admin DOMEK NA FOCZEJ 0 0 Znów popłynę na morze kąpać się z gwiazdami, Znów popłynę na morze, spotkam z kolegami. | Recepcja Dzień dobry! Witam w pensjonacie "Pod Muszelką"! Czy chce Pan pokój jedno-, czy dwuosobowy? Rozumiem. Z widokiem na morze jest dodatkowa opłata w kwocie 25 złotych. Dobrze, rozumiem. Czy w cenie ma być pełne wyżywienie? Tylko śniadanie, już notuję. A więc tak, na lewo są schody do pana pokoju, numer 7. Śniadania serwujemy od godziny 7 do 9, jeśli skręci Pan tam na prawo i pójdzie schodami w dół to trafi Pan do naszej salki ze stołem do bilardu i rzutkami, jest tam również nowoczesna maszyna ze słodyczami. W razie jakichkolwiek kłopotów proszę przychodzić, życzę miłego pobytu! |
|
BLOK NA MAGELLANA 30 187 ziomek od angielskiego BLOK NA MAGELLANA 30 187 ziomek od angielskiego | #3 Wiadomość, którą dostał późnym wieczorem, zaskoczyła mężczyznę. Jeszcze do wczoraj pewien był, że etap Gdańska i co za tym idzie znajomości z Ariettą, był bezdyskusyjnie zakończony. Cóż, olbrzymim kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie żywił minimalnej nadziei na jakieś przypadkowe spotkanie z dziewczyną w przyszłości. Podczas którego wszystko by sobie wyjaśnili i może zostali w jakiejś relacji, nawet jeśli tylko przyjacielskiej. Nadzieja jednak znikała z każdym kolejnym dniem w Selkiewie (minęło przecież kilka lat i Arletta tak jak i on ułożyła pewnie sobie życie), aż właśnie do wczorajszego wieczoru, kiedy siedząc nad sprawdzianami uczniów, usłyszał sygnał telefonu mówiący o nowej wiadomości. Zdziwił się, jednak odpisał zaraz po przeczytaniu tekstu na ekranie telefonu, odkładając na bok wszystkie sprawdziany i kartkówki. Uczniowie będą musieli jeszcze trochę poczekać na oceny, ale przecież sprawdzian nie zając. Nie ucieknie. Nie wiedział, co konkretnie nim kierowało, kiedy godził się na spotkanie. Ciekawość? Może coś innego. Z drugiej jednak strony rozchodząc się, nie spalili za sobą mostów, nie kłócili się, wyrzucając sobie największych zbrodni i wad. Nie miał więc większego i najważniejsze uzasadnionego powodu, aby ze spotkania rezygnować. Inną sprawą był fakt, że nadal naprawdę lubił blondynkę, i może gdyby poznali się po prostu w innym miejscu i o innej porze coś z tego by wyszło. Na gdybanie jest jednak trochę za późno. Tak jak dał znać dziewczynie w wiadomości, chwilę przed wybiciem dwunastej na zegarku przekroczył próg recepcji Pensjonatu pod Muszelką. Całe szczęście w czwartki ma wyjątkowo mało godzin w szkole, a z dyżuru na ostatniej przerwie udało mu się jakimś cudem zerwać. Ma tylko nadzieję, że uczniowie w ciągu dziesięciu minut nie założą gangu. Rozplątał się z wełnianego szala, aby cokolwiek widzieć i ruszył w stronę blatu recepcji, aby zapytać o numer pokoju Arletty, kiedy zobaczył dziewczynę wychodzącą z jakiegoś korytarza. — Cześć — powiedział w jej stronę. — Dobrze Cię widzieć.@arletta wysocka |
|
PENSJONAT 24 170 Przyrzekam na ból istnienia, na uczuć swych brak i sumienia, że nigdy Cię nie opuszczę. PENSJONAT 24 170 Przyrzekam na ból istnienia, na uczuć swych brak i sumienia, że nigdy Cię nie opuszczę. | na czarno, ale wygodnieŻycie Arletty było dalekie od poukładanego. Ostatnie trzy lata, czyli odkąd rozstała się z Ramym, spędziła głównie na opiece nad babcią. Jej największy sukces to ukończenie studiów, z których i tak nie ma pożytku. Utrzymuje się z pracy na zlecenie, co jej pasuje, bo czas jest elastyczny i może pracować gdziekolwiek się jej zachce. Głównie dlatego artykuły pisała głównie w domu i rzadko z niego wychodziła. Nawet ze znajomymi nie utrzymywała już większych kontaktów. Odrobinę się w sobie zamknęła, ale nie uważała tego za coś negatywnego. Przynajmniej czuła się bezpiecznie. Nie wzięła jednak pod uwagę, że nie wszystko trwa wiecznie i gdy jej babcia zmarła, nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Siedząc w pokoju motelowym, w mieście którego nie zna, wśród ludzi których nie zna, uzmysłowiła sobie, że kompletnie nie ma planu na siebie. Niby miała dokąd wrócić, bo mieszkanie po babci na nią czekało, ale nie była pewna czy właśnie tego chce. Siedziała na parapecie, spoglądając przez okno ze smutnym wyrazem twarzy. Może była po prostu zamyślona? Zauważyła Ramy’ego, gdy wchodził na ścieżkę wiodącą do głównego wejścia. Uniosła lekko kącik ust, zastanawiajac się jak mu się powodzi. Wyglądał dobrze, chyba nawet lepiej niż kiedy widzieli się po raz ostatni. Widocznie to miasto i praca mu służą. Wiedziała, że jest nauczycielem. Podniosła się, wzięła klucz ze stolika i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zbiegła cicho po schodach, po czym wyszła na korytarz przy recepcji. Uśmiechnęła się lekko, gdy mężczyzna ją przywitał. — Cześć. Fajnie, że znalazłeś chwilę — odparła, podchodząc bliżej. Czasami żałowała, że utraciła to, co między nimi było, jednocześnie czując ulgę, że rozstali się w zgodzie. — Chodź, zaparzę nam kawę, chociaż nie liczyłabym na nic poza rozpuszczalną ze śmietanką — odwróciła się na moment i posłała mu wymowne, chociaż odrobinę rozbawione, spojrzenie. Poprowadziła go po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się niewielka kuchnia, do użytku dla gości motelu. — Nie zrobiłam jeszcze zakupów. Przyjechałam wczoraj — wyjaśniła, wstawiając wodę i zaglądając do szafek. @Ramy Assaf |
|
PENSJONAT 27 171 I'm stepping through the door And I'm floating in a most peculiar way PENSJONAT 27 171 I'm stepping through the door And I'm floating in a most peculiar way | Naciągnął świeże gacie, koszulkę, portki i vansy, zgarnął kluczyk, który przekręcił w drzwiach pokoju dwuosobowego nr 3, i starając się nie myśleć o scenach ze Lśnienia, które podświadomość wyświetlała mu w głowie, ilekroć przemierzał korytarz jakiegoś hotelu, dotarł do recepcji. Pusta przestrzeń łyknęła go jak wieloryb. Wiklinowa kanapa przypominała łódkę pożartą w trakcie dziewiczego rejsu, a turkusowe poduchy mogły uchodzić za powleczone dziwnym planktonem kamienie. Schludnie i cicho - recepcja pensjonatu "Pod Muszelką" budziła zaufanie. Niepokój. Oskar wyciągnął z kieszeni swój galaxy i spojrzał na ekran. Pora nijaka - dawno po śniadaniu, długo przed obiadem.
Wszyscy musieli być na plaży. Łącznie z obsługą obiektu, bo za blatem recepcji unosił się tylko zapach kawy rozpuszczalnej ze śmietanką. Nie zidentyfikował jednak źródła, nigdzie nie stało żadne naczynie. Może mi się wydawało... — pomyślał Oskar bezwiednie, a w następnej chwili przyszło mu na myśl, że budynek mógł już przesiąknąć zapachem kawy, po tysiąckroć parzonej i zalewanej śmietanką przez bywalców i pracowników pensjonatu.
Spojrzał na lśniącą podłogę. Chyba nie chłonie zapachów. Wyglądała zresztą, jakby nie chłonęła niczego - żadnych właściwości. Sama twarda, milcząca powierzchnia, rozciągnięta od ściany do ściany. Dzień dobry - bąknął Oskar w przestrzeń. Rozejrzał się. Zawiesił wzrok na samotnym obrazku. Podszedł i zajrzał pod ramkę, ciekaw, czy znajdzie tam sejf albo ukrytą kamerę. Nic z tego - goła ściana. Jaki tu spokój... - zanucił do siebie, unosząc ze stolika doniczkę z obumierającymi kwiatami. Na, na, na, na.... Woda zebrana w podstawce pachniała podgniłym zielskiem. Oskar podszedł znów do recepcji i zaśpiewał głośniej: Nic się nie dzieje... — i nic się nie wydarzyło. Spróbował poprawić bukiecik, ale płatki kwiatów osypały się na pozbawioną właściwości podłogę. Na, na, na, na... Nikt się nie bawi! - ostatnim słowem buchnął porządnie. Z impetem trzasnął doniczką na recepcji. Był gotów wręczyć kwiaty, uroczyście, pierwszej osobie, która wypłynie zza drzwi. Nikt się jednak nie zjawił. Wszyscy się nudzą... - dośpiewał Oskar, zostawił zieleninę na blacie i ruszył ku parkingowi przed wejściem. Budynek działał klaustrofobicznie, być może próbował go pożreć. |
|