Góra Dół
Selkiewo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

https://selkiewo.forumpolish.com/t234-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/t284-czesc-zostawilem-bluze-nie-wiem-czy-pamietaszhttps://selkiewo.forumpolish.com/t297-halo-ernesthttps://selkiewo.forumpolish.com/t298-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/f136-pietro-czwarte-m-31https://selkiewo.forumpolish.com/t305-domenoficjalnie
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Sro Mar 17, 2021 12:50 pm
Ernest Domański
Ernest Domański
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj
słynny outfit na przeprosiny

Rozmowa z Maksem naprawdę wiele mi dała i chyba właśnie jej potrzebowałem najbardziej w tym momencie, bo otworzyła mi oczy na to, że wyjazd był najgorszą z możliwych opcji, jakie miałem do wyboru. Spędziłem w tym lesie wiele tygodni, zawalając szkołę, raniąc wszystkich dookoła, a przede wszystkim, łamiąc serce Idze, którą przecież kochałem najbardziej na świecie, z którą chciałem być już na zawsze, chronić ją, dawać poczucie bezpieczeństwa i ogrom miłości. Zamiast tego jednak sprawiłem jej ból, a te wszystkie esemesy, które wypisywałem do niej w czasie obcowania z naturą i szopami, zdaje się, że wcale sytuacji nie poprawiły.
Tak jak mówiłem wcześniej, dopiero Maks otworzył mi oczy na błędy, jakie popełniłem, dlatego też postanowiłem wrócić do Selkiewa i naprawić to, co zniszczyłem, a przynajmniej spróbować naprawić, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że przecież Iga nie rzuci mi się od razu na szyję i nie powie, że wybacza, tak? Na to potrzeba było czasu, ale miałem nadzieję, że któregoś dnia Berezowska znów mi zaufa i da jeszcze jedną szansę, której już nie zmarnuję. Wracając jednak do pakowania i przygotowań do powrotu na chatę, to nawet Batman się jakoś ożywił, kiedy zobaczył, że wyciągam z szafy wielką torbę i zaczynam ładować do niej rzeczy nie tylko swoje, ale też i jego. Dla Batmana ta sytuacja też była na pewno trudna, tęsknił za mamą i chciał do niej wracać, pytanie tylko, czy mama Iga nas przyjmie z powrotem? Jego na pewno tak, ale czy mnie również? Wątpię.
Wszedłem do mieszkania, które od momentu, kiedy byłem w nim po raz ostatni, praktycznie nic się nie zmieniło. No, może tylko kwiatki zdechły, bo nie miał ich kto podlewać, jednak oprócz tego, wszystko wyglądało tak samo, identyczny rozpierdol, jaki zapamiętałem. Ogarnąłem się na szybko, wziąłem prysznic, a kiedy pod wpływem ciepła wody moje ciało się rozluźniło, zacząłem intensywnie myśleć nad tym, co w ogóle powinienem jej powiedzieć? Siema, Iga, już jestem, przepraszam, wybacz mi, wróć do mnie? Błahe słowa, lecz z pewnością nie sprawią, że jej serce zmięknie na tyle, że powie okej. Kurwa, ja naprawdę byłem idiotą, że byłem w stanie zranić tak wspaniałą dziewczynę, bo tak będzie lepiej. Po godzinie mniej więcej wyszedłem spod prysznica, dokładnie tego samego, pod którym jakiś czas temu doszło do wiadomo czego, naszych ostatnich hajdów. Ubrałem się, wziąłem Batmana na ręce i schowałem go pod kurtkę, żeby mu ciepło było, kiedy wyjdziemy na zewnątrz i poszedłem na Foczą, licząc na to, że właśnie pod tym adresem zastanę Igę.
Pewnie była zaskoczona, kiedy po otwarciu drzwi zobaczyła mnie, bo wcześniej rzecz jasna nic jej nie wspominałem o tym, że zamierzam wrócić. Liczyłem się z tym, że po prostu zatrzaśnie mi te drzwi przed nosem, żegnając słowami a weź spierdalaj stąd, nie chcę cię znać typie, ale mimo wszystko musiałem spróbować się wytłumaczyć z zachowania, z którego wcale nie byłem dumny. -Iga, możemy pogadać? Wiem, że zjebałem, ale to był błąd, przyznaję. Nie chciałem cię zranić, uwierz mi, że dla mnie to też nie było łatwe podjąć tę decyzję, ale gdybym tylko mógł cofnąć czas, to w życiu bym cię nie zostawił, naprawdę...- stałem tam w progu jak idiota, wciąż trzymając pod kurtką Batmana, który pewnie zaczynał się wyrywać do Igi, bo tęsknił za nią tak samo mocno, jak ja. -Proszę, pozwól mi to wytłumaczyć...
https://selkiewo.forumpolish.com/t371-jadwiga-iga-berezowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/t374-duze-oczy-rzucam-szluga-razem-z-ciutka-stresuhttps://selkiewo.forumpolish.com/t375-young-igihttps://selkiewo.forumpolish.com/t461-iga-berezowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/f93-focza-9https://selkiewo.forumpolish.com/t460-youngiga
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Sro Mar 17, 2021 7:45 pm
Iga Berezowska
Iga Berezowska
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie NipQJlC5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VOjgxxJ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie S806zxQ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz
DOMEK NA FOCZEJ
can you stay up all night
19
173
chcesz czuć płomień w moich oczach
gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie NipQJlC5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VOjgxxJ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie S806zxQ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz
DOMEK NA FOCZEJ
can you stay up all night
19
173
chcesz czuć płomień w moich oczach
gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać

To nie dzieje się naprawdę. Zdanie to, myślę, że spokojnie mogłabym powtarzać sobie każdego dnia przez ostatnie kilka tygodni, dokładnie od momentu, w którym Ernest stwierdził, że to nie ma sensu, że my nie mamy sensu, aż do dzisiaj, kilka dni po całkiem poważnej rozmowie z Leną, która... jakby to określić, otworzyła mi oczy na wiele spraw. O wiele więcej niż mogłabym się spodziewać. Ale od początku!
Sytuacja, w której się znalazłam, była dla mojego zdrowia psychicznego bardzo nieprzychylna. W szkole stale zasypywana pytaniami o Ernesta, czy podejdzie do matury, gdzie jest, kiedy wróci, czy poprawi ocenę na koniec z matmy... Dramat. W domu mama też widziała przecież, że chłopak nagle przestał nas od Walentynek odwiedzać. Ja natomiast przestałam gdziekolwiek wychodzić, prawie w ogóle nie jadłam, albo udawałam, że jem, większość czasu spędzałam tak naprawdę na kwadracie u Kamila, który totalnie rozumiał, jak rozstanie może boleć i jak bardzo potrzebuję teraz przestrzeni dla siebie, aby oswoić się z nową sytuacją, a o Erneście zapomnieć. Ta, zapomnieć... Zwłaszcza w momentach, w których nagrywał mi wiadomości na skrzynkę zalany w trupa, kiedy pisał, że zawsze będzie mnie już kochał, a Batman tęskni za mną nieprzeciętnie. I fakt, ja, Iga Berezowska, już dawno powinnam była te rozmowy przerwać, oddzielić swoje i jego życie grubą kreską (tak, jakby jego decyzja o wyjeździe tego za nas nie zrobiła), postawić sprawę jasno, zablokować numer i zająć się sobą, ale... ale, cholera, nie potrafiłam. Choćbym bardzo tego chciała.
Przytłoczona tym wszystkim potrzebowałam rozmowy z kimś, kto znał mnie na tyle długo, że potrafił zrozumieć. Ale tak naprawdę zrozumieć. Padło więc na Lenkę. I tak, wiem, nie do wiary, przyszła koza do woza, ale nic nie mogłam poradzić na to, że rzeczywiście ta dziewczyna, mimo niesnasek i trwającej od początku roku kosy, znała mnie zwyczajnie najlepiej ze wszystkich przedstawicielek płci pięknej. I fakt, rozmowa z nią bardzo, ale to bardzo mi pomogła, mogłam wyrzucić z siebie niemal wszystko, tym samym przepraszając ją za wcześniejszy wybuch, za to, że musiała być świadkiem naszego pocałunku podczas Nocy Selkie, ze to, że to wszystko się tak niefortunnie potoczyło. I w momencie, w którym byłam już tak przeszczęśliwa, że zrzuciłam z siebie cały ten ciężar związany z zerwaniem, utratą dziewictwa, mega niskim poczuciem własnej wartości, Lena rzuciła komentarzem, który dosłownie zwalił mnie z nóg. Nie żeby coś, ale nieźle musiałaś się owpierdalać tych lodów po zerwaniu, Iga. No, ale najważniejsze, że w cycki poszło, nie?, na co ja uśmiechnęłam się polubownie, bo przecież nie jadłam prawie wcale, tym samym próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz miałam okres. Shit.
Na życzenia Erniego z okazji Dnia Kobiet nawet nie odpowiedziałam, bo... bo wtedy już wiedziałam, tak? Wiedziałam, że moje życie zmieniło się właśnie o trzysta sześćdziesiąt stopni, czy tego chciałam, czy nie, przez co przepłakałam równo kilkanaście nocy, nie przyznając się nikomu, absolutnie nikomu, bo... przecież mama by mnie zabiła, brat tak samo, więc póki brzuch nie był jeszcze na tyle widoczny, by zorientować się, że noszę pod sercem mini wersję Ernesta, postanowiłam zachować to w tajemnicy. Przed wszystkimi. A już szczególnie przed Domańskim, który... cholera wie, gdzie teraz się podziewał, tak?
Nie sądziłam przecież, że w połowie marca stanie bez zapowiedzi w progu mojego rodzinnego domu z przeprosinami i kotem na rękach, a ja nie będę miała pojęcia, co mam powiedzieć. - Ernest... - tylko tyle udało mi się z siebie wyrzucić, nie kryjąc ogromnego zdziwienia związanego z jego przyjazdem, którego następstwem była ta przeokropna gula w gardle, która pojawiła się tam, kiedy tylko chwyciłam za klamkę frontowych drzwi, a serce zaczęło dudnić jak szalone, mając spory problem z dostarczaniem do mózgu tlenu, podobnie jak płuca, przez co potwornie ciężko było złapać mi oddech. - Nie, nie możemy - odpowiedziałam niemal automatycznie, acz bardzo spokojnie, od razu odwracając wzrok, bo... nie, nie nie mogę go tu zatrzymać, tym bardziej zaprosić do środka, robiąc mu nadzieję, nie ma takiej możliwości. - To nie jest dobra pora, Erni - dodałam jeszcze, odruchowo naciągając przydużą bluzę, która idealnie zakrywała moje kształty, które ciut się zmieniły, od kiedy ostatni raz się widzieliśmy. I to w ten nieoczekiwany sposób. - Ja... nie wiem, czy jest jakiekolwiek wytłumaczenie na to, co się stało, ok? - powiedziałam zgodnie z sumieniem, choć... czy ostatnim razem nie zarzekałam się przed blondynem, że mu wybaczyłam? Że nie chowam urazy i możliwe, że kiedyś jeszcze będziemy się przyjaźnić? Nie, to się nie dzieje naprawdę. - Nic nie dzieje się z przypadku. Myślę, że miałeś swoje powody ostatnio i... i chyba lepiej będzie, jeżeli tak zostanie, dobra? - nawet nie wiem kiedy moje oczy powoli napełniają się łzami, bo... kurwa, jak tak naprawdę chciałam z nim porozmawiać, bardzo chciałam, ale... nie byłam w stanie się przemóc, co pewnie był w stanie zauważyć, bo znał mnie, jak nikt inny i wiedział, kiedy cierpiałam. I w momencie, kiedy to cierpienie chciałam ukrócić raz na zawsze, zamknąć przed nim drzwi i po raz kolejny wypłakać się w poduszkę, która pewnie już dość miała tych wszystkich wylanych w nią łez, nagle zobaczyłam wystającą zza kurtki głowę Batmana, który patrzył na mnie oczami tak przepełnionymi smutkiem, a zarazem ekscytacją, że tu jest, że... nawet nie zorientowałam się, kiedy po moim policzku popłynęła jedna, pojedyncza łza. - Albo wejdźcie na chwilę. Możemy chociaż pogadać, jak podzielimy się opieką nad Batmanem - podciągnęłam głośno nosem, przecierając tamtą okolicę oraz policzek przydługim rękawem, po czym zrobiłam im miejsce w drzwiach, aby mogli swobodnie wejść do środka. Miało nie być tego, ale znów mięknę. Kurwa...
https://selkiewo.forumpolish.com/t234-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/t284-czesc-zostawilem-bluze-nie-wiem-czy-pamietaszhttps://selkiewo.forumpolish.com/t297-halo-ernesthttps://selkiewo.forumpolish.com/t298-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/f136-pietro-czwarte-m-31https://selkiewo.forumpolish.com/t305-domenoficjalnie
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Sob Mar 27, 2021 1:39 am
Ernest Domański
Ernest Domański
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj

Wiemy, że nie dorosłem, lepiej nie zachodź w ciążę, bo nie wiem czy z tym faktem umiałbym postąpić mądrze... no właśnie. Ale czy ja w jakiejkolwiek sytuacji wykazałem się mądrością, odpowiedzialnością, którą powinna się kierować każda dorosła osoba, na której ciążą pewne obowiązki? Byłem egoistą, pod przykrywką dobra innych starałem się pomóc samemu sobie i sprawić, by nagle, magicznie zniknęły te wszystkie negatywne emocje, które się we mnie nazbierały w ostatnim czasie. Byłem złym człowiekiem, który potrafił tylko ranić innych, bo tak było wygodnie. Byłem tchórzem, bo odwróciłem się od problemów, którym powinienem stawić czoła, odwróciłem się od osoby, która była dla mnie najważniejsza na świecie, myśląc naiwnie, że ona tak nagle z dnia na dzień o mnie zapomni i będzie wiodła normalne życie, że znajdzie sobie chłopaka, na jakiego zasługuje i że będzie szczęśliwa. Heh. Byłem idiotą, że w ogóle coś takiego mi przyszło do głowy.
Oczywiście nie miałem zielonego pojęcia o tym, że Iga nosi pod sercem nasze dziecko, bo jasnowidzem nie byłem, tak? Szczególnie, że przecież kiedyś, jeszcze przed moim wyjazdem robiła test i był negatywny, więc w mojej głowie temat ciąży został pożegnany. Mimo wszystko, kiedy tak stałem w tych drzwiach i obserwowałem ją uważnie, coś mi nie pasowało... wyglądała jakoś inaczej, a może to po prostu przez smutek, żal i wkurwienie, że ją zostawiłem? -A kiedy będzie dobra pora, Iga? Będziesz mnie tak zbywać do końca życia?-ja wiem, że była w szoku, bo zupełnie się mnie tutaj nie spodziewała, ale no kurwa. To nie jest odpowiednia pora? Naprawdę? -Ale ja wiem... znaczy chciałbym, żebyś mnie wysłuchała, tego, co mam ci do powiedzenia, bo kurwa, zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko zniszczyłem, że nie powinienem tego robić, okej? Ale chyba każdy zasługuje na drugą szansę, a przynajmniej na chwilę rozmowy, Iga. Szczególnie, że znamy się tyle lat i nigdy cię nie zawiodłem, zawsze mogłaś na mnie liczyć, zawsze byłem przy tobie, jako przyjaciel... jako chłopak zjebałem na całej linii, ale uwierz mi, że dla mnie to wszystko też nie było łatwe- miałem swoje powody, o których zresztą chciałem jej teraz opowiedzieć, bo przecież właśnie, sama mi mówiła, że mi wybacza, odpisywała na te wszystkie esemesy, chciała, żebym przysyłał jej zdjęcia Batmana. Gdyby nie chciała utrzymywać ze mną kontaktu, to po prostu zablokowałaby mój numer, tak? Odcięłaby się ode mnie tak jak ja próbowałem się odciąć od niej, ale nie wyszło, bo tak naprawdę to nie potrafiłem bez niej żyć. Była częścią mnie, była jak powietrze, jak niezbędny i jedyny element potrzebny do tego, by funkcjonować.
Poczułem ukłucie gdzieś w okolicach serca, kiedy dostrzegłem tę łzę spływającą po jej policzku. Nigdy nie chciałem być powodem, przez który by płakała, jednak przez ostatnie miesiące to... szkoda nawet gadać. Po prostu powinienem sobie strzelić w łeb za to, co jej zrobiłem i tyle.Kiwnąłem głową, zaraz po tym wchodząc do środka, bo jasne, rozmowa na temat opieki nad Batmanem i tyle. Pięć minut gadki, a później mnie wyrzuci z chaty, bo nie będzie w stanie dłużej na mnie patrzeć. Jasne, rozumiem, jednak zanim cokolwiek powiedziała, wyciągnąłem w jej stronę bukiet kwiatów, bo załóżmy, że przez cały czas trzymałem go w ręce, nie? -To dla ciebie, Iga... i... możesz się widzieć z Batmanem kiedy tylko będziesz chciała. Hajsem się nie przejmuj, ja się tym będę zajmował i... chcesz go potrzymać?- spytałem, wyciągając kota spod kurtki i czekając na decyzję Igi, chociaż założę się, że jeśli chodzi o Batmana to z chęcią go przygarnie w swoje ramiona.
https://selkiewo.forumpolish.com/t371-jadwiga-iga-berezowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/t374-duze-oczy-rzucam-szluga-razem-z-ciutka-stresuhttps://selkiewo.forumpolish.com/t375-young-igihttps://selkiewo.forumpolish.com/t461-iga-berezowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/f93-focza-9https://selkiewo.forumpolish.com/t460-youngiga
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Sro Mar 31, 2021 7:49 pm
Iga Berezowska
Iga Berezowska
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie NipQJlC5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VOjgxxJ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie S806zxQ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz
DOMEK NA FOCZEJ
can you stay up all night
19
173
chcesz czuć płomień w moich oczach
gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie NipQJlC5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VOjgxxJ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie S806zxQ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz
DOMEK NA FOCZEJ
can you stay up all night
19
173
chcesz czuć płomień w moich oczach
gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać
Erni od zawsze był niezawodnym przyjacielem, co do tego nie miałam najmniejszych wątpliwości, natomiast, kiedy wyjechał prawie dwa miesiące temu, a ja mogłam przeanalizować sobie na spokojnie wszystko to, co powiedział podczas naszego ostatniego spotkania, to... musiałam przyznać, że miał rację. Miał rację co do tego, że nie miałam pojęcia, jaki jest w związku. Jak zachowa się w sytuacji podbramkowej, jak rozwiąże nawarstwiający się problem. Nie znałam go ani trochę od strony partnerskiej. To, że weszliśmy dobrowolnie w związek, który miał zadatki, żeby zakrawać o miano najlepszego pod słońcem, wcale nie znaczyło, że mogłam śmiało stwierdzić, iż znam go jak własną kieszeń w kwestii bycia razem, bo... bo w Walentynki okazało się, że jednak nie znam go wcale, tak? I choć tyle razy próbowałam tłumaczyć sobie, że to tylko zły sen, a Domański stanie nazajutrz w drzwiach mojego domu, to... to wcale tak się nie stało. Na ów spotkanie bowiem musiałam czekać aż do dziś. I kompletnie nie byłam na nie przygotowana. Dzięki Bogu, że ubrałam obszerniejszą bluzę...
Będziesz mnie tak zbywać do końca życia? Nie wiem. Może? A da się tak w ogóle? Zdawałam sobie sprawę, że kiedyś musimy porozmawiać, tak? Sama przecież namawiałam go na powrót, co nie znaczyło, że byłam na konfrontację gotowa, bo... prawda była taka, że nie miałam pojęcia, co mogłabym mu powiedzieć. Kupuj wózek? Za pół roku będziemy rodzicami? Rezygnuj ze swoich planów i kariery, bo nadszedł czas zmieniania pieluch? Wszystko to było tak nierealne, że aż czasem przyprawiało o zawroty głowy. I fakt, pierwszy test rzeczywiście wyszedł negatywny, bo zrobiłam go bezpośrednio przed spaniem, używając do tego całkiem rozwodnionego moczu, co sprawiło, że widniejący na nic wynik okazał się niepoprawny, bo powinno się go wykonać rano, po przebudzeniu. I pomyśleć, że gdyby nie ten mało subtelny komentarz Leny, być może dalej żyłabym w niepewności. Zupełnie jak Erni. Który przyznał się teraz do winy, że nie powinien był wyjeżdżać, a zostać mimo wszystko u mego boku. - Ale... - przerwałam mu nieśmiało, podciągając delikatnie nosem i odrywając wzrok z podłogi, aby spojrzeć teraz w jego pełne skruchy oczy, za którymi tak bardzo tęskniłam - ale dlaczego mnie zostawiłeś, Erni? - samo słowo zostawiłeś wywoływało już u mnie gulę w gardle i nagły napływ łez do oczu, natomiast tym razem mocno zacisnęłam wargi i naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie, aby do tego nie dopuścić. - Przecież było nam dobrze. Czasem nawet za dobrze, ale... nie potrafię zrozumieć, skąd twoja decyzja o wyjeździe - przyznałam, wzruszając ramionami, patrząc tym razem w kierunku wyrywającego się spod kurtki blondyna kota. Odebrałam od chłopaka kwiaty, które to dzielnie przytargał dla mnie, swoją drogą piękne, takie... nieoczywiste, bo bukiet składał się z goździków, bławatków i innych odmian odbiegających od tych, które zazwyczaj na odpierdol kupowano w Biedronce za trzy złote. Przełknęłam głośno ślinę, ściskając bukiet w dłoni. - Dziękuję, ale... nie trzeba było, naprawdę - powiedziałam bardziej z grzeczności i przyzwyczajenia aniżeli szczerości, bo w rzeczywistości niesamowicie mi się podobał. Tak samo fakt, że o mnie pomyślał. W następnej chwili wstawiałam już bukiet do wody nalanej na szybko do jakiegoś większego naczynia, które udało mi się znaleźć pod ręką w kuchni, ono natomiast wylądowało na stole, znad którego spojrzałam na Domańskiego, unosząc brew. - Nie no, mam kasę. Zaczęłam więcej oszczędzać, odkąd się dowiedziałam, że... - że co, Iga? Co takiego się dowiedziałaś? Aż na kilka sekund zastygłam w bezruchu, orientując się, co właśnie nieświadomie wypłynęło z moich ust. Shit. Shit. Shit - że idę na studia - uśmiechnęłam się blado, bo... kurwa mać, spójrzmy prawdzie w oczy, nie potrafiłam kłamać, ok? A już na pewno nie przed Ernim, który znał mnie całe życie, tak? - W sensie, zawsze chciałam na nie iść, nie? Po prostu ostatnio zdałam sobie sprawę, że czas zacząć odkładać hajs, żeby nie brać już od rodziców - odwróciłam wzrok, typowo jak człowiek, który ma coś do ukrycia, po czym raz jeszcze posłałam mu niezręczny uśmiech, zakładając włosy za ucho i odruchowo poprawiając bluzę, którą z powrotem ściągnęłam ku dołowi niczym zakompleksiona nastolatka, bojąca się pokazać kawałka ciała. Przed facetem, który widział je już chyba od każdej możliwej strony. Ech... - Tak, jasne, że chcę - odpowiedziałam odnośnie wzięcia Batmana na ręce, po czym odchrząknęłam, nabierając powietrza do płuc i biorąc kota w objęcia, swoją drogą, stając teraz bardzo blisko Ernesta, co... kurwa, było błędem. Okropnym błędem, bo możliwe, że nieświadomie zawiesiłam wzrok na jego twarzy, jego niebiańskich oczach, wygiętych smutno ustach i... Halo, ziemia do Igi! Nie mogłam tego robić. Nie, kiedy nie miałam zamiaru niszczyć mu świetlnej przyszłości, muzycznej kariery, a tym samym zatrzymywać przy sobie na siłę tylko ze względu na dziecko i... - Myślałeś o tych maturach? - szybko zmieniłam temat na bardziej przyszłościowy, robiąc krok do tyłu i głaskając futrzaka po główce. Dałam mu nawet w całości obwąchać buzię, nikle się przy tym uśmiechając, kiedy jego wąsy i sierstka gilgotały mojego policzki i nos. - Podejdziesz? - zapytałam, bezpośrednio chcąc poznać jego plany na najbliższe dwa miesiące, czy w ogóle zdecyduje się pojawić na wszystkich egzaminach. - Pisałeś w ogóle muzykę, będąc... no, gdziekolwiek tam byłeś? - machnęłam jeszcze w nieokreślonym kierunku głową, tym bardziej chcąc wypytać go, czy podczas swojej nieobecności w Selkiewie pielęgnował chociaż swój talent, który miał mu przynieść sławę i życiowe spełnienie, bujając się z Batmanem na boki, całkiem nieświadomie, zupełnie tak, jakbym kołysała dziecko. Maternal instinct much?
https://selkiewo.forumpolish.com/t234-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/t284-czesc-zostawilem-bluze-nie-wiem-czy-pamietaszhttps://selkiewo.forumpolish.com/t297-halo-ernesthttps://selkiewo.forumpolish.com/t298-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/f136-pietro-czwarte-m-31https://selkiewo.forumpolish.com/t305-domenoficjalnie
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Nie Kwi 04, 2021 1:41 am
Ernest Domański
Ernest Domański
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj


Jak się okazało, sam siebie tak do końca nie znałem w kwestii tego bycia w związku, bo nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się być w takiej sytuacji, w jakiej znalazłem się, wchodząc w związek z Igą. Nie miałem praktycznie żadnego doświadczenia, bo przez praktycznie całe życie byłem związany z jedną panną, z którą zresztą ta relacja też wyglądała zupełnie inaczej, niż z Berezowską, bo... choćby pod względem tego, że Lenki nigdy w życiu nie pragnąłem tak mocno i zachłannie jak Igi, na żadnym etapie związku też nie kochałem jej tak bardzo jak Berezowskiej, jednak to wszystko działo się tak szybko, tak intensywnie, do tego jeszcze w grę wchodzili nasi przyjaciele, którzy, jak wiemy doskonale, nie kryli swojego niezadowolenia z faktu, że postanowiliśmy zostać parą. Może po prostu nie dojrzałem do tak poważnych i odpowiedzialnych decyzji, może wciąż byłem dzieckiem, które powinno skupić się na nauce, na pasjach, a nie na miłości, do której jeszcze się nie nadawało? Bo jak widać, w trudnych sytuacjach nie potrafiłem zachować się jak mężczyzna, nie byłem w stanie obronić tego, na czym tak bardzo mi zależało, więc tym sposobem, jedynym racjonalnym wyjściem była ucieczka, za którą teraz będę płacił wysoką cenę.
Jej słowa sprawiły, że w tym jednym momencie zachciało mi się po prostu płakać. Czułem, jak łzy napływały do moich oczu, ale powtarzałem sobie w kółko w głowie nie płacz kurwa, nie płacz, bo... nie wiem, nie chciałem okazywać słabości? Chociaż pewnie za moment te łzy i tak będą nieposłuszne i spłyną po policzkach. -Iga... wiem, że było nam dobrze. Jesteś wspaniałą dziewczyną, którą kocham nad życie i będę kochał już zawsze, na zawsze, bo to, co było dane nam wspólnie przeżyć, było najpiękniejszym, co mogło mi się w życiu przytrafić. Zdaję sobie sprawę z tego, że ta nagła decyzja o wyjeździe była najgorszą z możliwych, jakie mogłem podjąć, ale te dwa miesiące temu tylko to wydawało mi się być najlepszym. Strasznie długo o tym myślałem, bo nie chciałem cię zostawiać, ale sama widziałaś co się działo po tym, jak wszyscy się dowiedzieli, że jesteśmy... że byliśmy wtedy razem, jak zachowywała się Lenka na studniówce, jak... jak pokłóciłem się z Maksem, który nie potrafił zaakceptować tego, że cię kocham, zarzucając mi, że go okłamałem, że ta relacja musiała się rozwinąć już dużo wcześniej, bo niemożliwym jest, by zakochać się w kimś w przeciągu dwóch tygodni. Owszem, jest to możliwe, chociaż wydaje mi się, że ja cię kochałem już wcześniej, tylko nie dopuszczałem do siebie tego uczucia, z wiadomych powodów, ale... wyjechałem, bo miałem coś takiego w głowie, że to ja jestem źródłem tych wszystkich problemów, niepowodzeń, tych kłótni w ekipie i tego, że praktycznie się rozpadła. Myślałem, że jeżeli zniknę z waszego życia, to wszystko się ułoży, że po prostu jakoś się pogodzicie i będziecie żyć tak jak wcześniej, tyle że beze mnie. Chodziło mi też głównie o ciebie, że może po prostu ci odpuszczą, że pogodzisz się z Lenką, że będzie jak dawniej... ale teraz wiem, że ten wyjazd to był błąd, że powinienem za wszelką cenę walczyć o nas, o nasz związek, ale tego nie zrobiłem i za to chciałem cię przeprosić. Wiem, że jestem chujowy, że po prostu wszystko zjebałem, ale mam nadzieję, że wybaczysz mi kiedyś, ale tak na serio- ło kurwa, takiego potoku słów się nie spodziewałem, ale szczerze? Trochę mi ulżyło, kiedy to wszystko jej wyznałem. Może też się powtarzałem, bo częściowo pisałem jej to w esemesach, ale zobaczyć coś na ekranie telefonu, a usłyszeć, to dwie różne rzeczy. -Trzeba było, Iga, chociaż wiem, że... jak to nawijał Guli pękniętych serc nie naprawią żadne kwiaty- westchnąłem głośno, obserwując uważnie, jak nalewa wodę do naczynia, a później wstawia do niego kwiaty.
No właśnie, Iga? Czego takiego się dowiedziałaś, co skłoniło cię do oszczędzania pieniędzy? Nie powiem, ale ta sytuacja była dość... dziwna? Szczególnie, kiedy zastygła w bezruchu, starając się znaleźć w głowie słowa kończące wypowiedź. Zmarszczyłem więc brwi, kiedy padło coś o studiach, po czym pokiwałem głową, bo nie miałem zamiaru wypytywać, sugerować, czy doszukiwać się jakiegoś drugiego dna. -To skoro odkładasz hajs na studia, to na tym się skup, okej? A ja o Batmana zadbam, będzie miał wszystko to, co najlepsze- bo i tak nie idę na żadne studia, bo może w końcu ruszy moja wielka muzyczna przygoda, chociaż w obecnej sytuacji to nawet nie mam Dj-a ani hypemana, heh. Jak miło. Z tym poprawianiem bluzy to też coś dziś przesadzała. Naprawdę, aż tak się krępowała? Tak bardzo nie chciała, żebym zobaczył choć milimetr jej ciała, które przecież zdążyłem już bardzo dokładnie poznać? A może to była po prostu kara, co? Nie wiem, serio, miałem totalny mętlik w głowie, jednocześnie też i Iga była dla mnie zagadką. Z jednej strony była tak oschła i zimna, ale z drugiej strony, widziałem w jej oczach coś, co pozwalało mi mieć cień nadziei na to, że kiedyś mi wybaczy, a przede wszystkim, że wciąż coś do mnie czuje. W każdym razie, podałem jej ostrożnie naszego syna, tym samym stając tak blisko niej, że z całych sił powstrzymywałem się przed tym, by jej po prostu nie przytulić, nie pocałować i znów błagać o wybaczenie. Bo ja już tak dłużej nie mogę. Nie potrafię bez niej żyć i będąc w Niedoliskach tam gdzieś w Bieszczadach, w lesie, czy innym odległym miejscu, to do mnie dotarło i boleśnie się o tym przekonałem. Nagle jednak wyrwała mnie z zamyślenia pytaniem o matury, a ja znów westchnąłem głośno, na moment skupiając wzrok na czubkach swoich butów. -Myślałem, ale doszedłem do wniosku, że nie podejdę do nich. Mam zbyt wiele zaległości, których na pewno nie zdążę nadrobić, zresztą, nawet mnie nie dopuszczą do egzaminów, więc to nie ma sensu- wiadomo, że lepiej byłoby napisać te matury teraz i mieć to już z głowy, ale po co się tam w ogóle pojawiać, skoro i tak wiadomo, że nie zdam? -Pisałem, ale to się raczej nie nadaje do żadnej publikacji, bo jest... zbyt osobiste, zbyt emocjonalne, a nie chcę się aż tak odkrywać przed ludźmi- co innego przed tobą, szczególnie, że większość numerów jest poświęcona właśnie tobie, Iga.
https://selkiewo.forumpolish.com/t371-jadwiga-iga-berezowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/t374-duze-oczy-rzucam-szluga-razem-z-ciutka-stresuhttps://selkiewo.forumpolish.com/t375-young-igihttps://selkiewo.forumpolish.com/t461-iga-berezowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/f93-focza-9https://selkiewo.forumpolish.com/t460-youngiga
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Pon Kwi 05, 2021 4:46 pm
Iga Berezowska
Iga Berezowska
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie NipQJlC5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VOjgxxJ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie S806zxQ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz
DOMEK NA FOCZEJ
can you stay up all night
19
173
chcesz czuć płomień w moich oczach
gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie NipQJlC5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VOjgxxJ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie S806zxQ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz
DOMEK NA FOCZEJ
can you stay up all night
19
173
chcesz czuć płomień w moich oczach
gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać
To fakt, nasz związek był zupełnie inny niż ten, w który udało mu się wejść dobrą dekadę temu z Buszkowską. I myślę, że mogłam to z czystym sumieniem przyznać, będąc w tamtych czasach najlepszą przyjaciółką zarówno chłopaka, jak i dziewczyny. Czy obecnie tęskniłam za tym, co jeszcze początkiem roku wspólnie mieliśmy z Ernim? Jak cholera. Czy dopuszczałam do siebie myśl, że mogłabym mu kiedyś wybaczyć, przez co moglibyśmy być jeszcze razem, tym samym to coś odzyskując? Wbrew pozorom, i tej gardy emocjonalnej, której teraz ani na moment nie spuszczałam przed blondynem, to... tak, myślę, że było to osiągalne. Natomiast tak szybko, jak tylko zdałam sobie sprawę z tego, że mamy szansę na powrót do siebie, o ile tylko Domański będzie tego chciał tak mocno, jak ja, wiadomość o ciąży spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Dowiedziawszy się o tym, że prawdopodobnie nici ze studiów, nici z planów na przyszłość, w których nie było miejsca na wychowywanie dziecka, a już na pewno nie przez najbliższe pięć lat, nici z balowania w innym mieście, nici z tygodniowych wyjazdów, no... co tu dużo mówić, leciutko się podłamałam. I to nie tak, że teraz próbowałam szukać winnego, bo myślę, że oboje równie nieuważnie podeszliśmy do sprawy ostatniego uniesienia w mieszkaniu Ernesta, po prostu... wiedząc, że moje życie nigdy nie będzie już takie samo i że będę musiała na rzecz potomka zrezygnować z wielu nadchodzących rzeczy, nie chciałam podobnego Armagedonu sprowadzać na Erniego, który był zbyt utalentowany i zdeterminowany, aby uwięzić go między stertą brudnych pieluch a ufajdanymi ciuszkami, które czekały na wrzucenie do pralki. Nie byłam w stanie mu tego zrobić.
Jeżeli powiedziałabym, że ani trochę nie ruszyła mnie wypowiedzieć Ernesta i sam fakt, że do jego oczu napłynęły łzy, od których biła szczerość, nie wymuszenie czy robienie czegoś na pokaz, to bym, rzecz jasna, skłamała. Już sam widok błyszczących się źrenic i różowych policzków chłopaka sprawiał, że zrobiło mi się gorąco, a gula w gardle, zaraz po tym jak wcześniej ustąpiła, pojawiła się tam znowu, a ja stałam w bezruchu nad tym stołem z kwiatkami, które mi wręczył, nie wiedząc nawet, gdzie ulokować wzrok, by również się nie rozpłakać. Wszystko, o czym mówił już wcześniej w wiadomościach, zyskało nagle sens; brak akceptacji ze strony przyjaciół, wyjazd, chęć mojego pogodzenia się z resztą i ułożenia sobie życia na nowo, czego tak naprawdę nie chciałam nawet po jego zniknięciu, zaprowadzenie porządku w ekipie... Owszem, nie usprawiedliwiało to tego, jak zachował się w Walentynki, zostawiając mnie na pastwę losu i sprawiając, że całkowicie zapomniałam co to pewność siebie, której długo pewnie będę jeszcze szukać gdzieś milion stóp pod ziemią, ale... mimo wszystko, wydaje mi się, że byłam w stanie to zrozumieć, a przede wszystkim zaakceptować. - Ja... - zaczęłam nieśmiało, przełykając ślinę i odchodząc od stołu, by za chwilę znaleźć się naprzeciwko Erniego - w dalszym ciągu nie sądzę, że to co zrobiłeś, było najlepszym wyjściem z sytuacji, bo... bo gdyby nie to wszystko, to wierzę, że nadal bylibyśmy razem, może nawet zastanawialibyśmy się teraz nad wspólną przeprowadzką do innego miasta, kto wie - wzruszyłam ramionami, leciutko się uśmiechając na wizję wyjazdu z Selkiewa we dwójkę, no, można by powiedzieć, że we trójkę, bo jeszcze Batman, tak? A nie, wróć, jednak czwórkę, bo jeszcze dzidzi i... i tutaj znów pewnie lekko pobladłam, przypominając sobie o dziecku, o którego istnieniu za wszelką cenę nie mogłam powiedzieć chłopakowi, mimo, że stale czułam jego obecność gdzieś tam pod sercem, ale... - ale mimo wszystko rozumiem, że wtedy wydawało ci się to najlepszym rozwiązaniem, rozumiem - spojrzałam blondynowi prosto w oczy, lekko kiwając głową i nie przestając kurczowo naciągać rękawów na dłonie, co robiłam niemal zawsze w sytuacjach stresowych. - I myślę, że ta nasza wymiana SMS-ów, mimo wszystko, pomogła mi w jakimś stopniu w oswojeniu się z tą sytuacją - sytuacją, która jest mega chujowa, bo nadal mega tęsknię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia - dlatego myślę, że nie skłamię, jeżeli powiem, że już ci wybaczyłam. Tak na serio - dodałam nieco łamiącym się głosem, starając się nie odwracać wzroku, aby moje słowa nie zostały odebrane jako wymuszone albo nieszczere, bo... nie chciałam, żeby blondyn żył nadal w przeświadczeniu, że cierpię i on to wszystko na mnie sprowadził, bo... mimo, że rzeczywiście jeszcze nie do końca się po rozstaniu pozbierałam i pewnie też równie szybko to nie nastąpi, to wcale nie chciałam, aby Erni stale czuł się temu winny i miał wyrzuty sumienia. W końcu ja też chciałam, żeby ruszył naprzód i ułożył sobie życie beze mnie, prawda? Prawda? - Nie jesteś chujowy - odezwałam się nagle, kręcąc głową na boki, kiedy staliśmy już tak blisko, a ja odbierałam od niego czarnego kota, którego przytuliłam do swojego brzemiennego ciała - i ja też cię kocham, Erni, bo nawet te dwa miesiące rozłąki nie sprawiły, że magicznie przestałam - i na tym powinnam była poprzestać, bo przecież happy end się nam należał, tak? Natomiast oboje przeczuwaliśmy chyba, że zbliża się to diametralnie potrafiące zmienić całą sytuację ale, także ta dam! - Ale... czułabym się najgorzej na świecie, wiedząc, że stoję na przeszkodzie twojej muzycznej kariery, która... spójrzmy prawdzie w oczy, na pewno na ciebie czeka, tak? Ale nie tu, nie u mojego boku, a już tym bardziej nie w jednym miejscu, jeżeli zdecydowałabym się na studia, a ty miałbyś mi potowarzyszyć, tak? - Jeżeli? Stop, stop, stop. Jeszcze przed chwilą mówiłam przecież, że idę bankowo, teraz powoli czułam, że zaczynałam gubić się w zeznaniach, przez co poziom mojego stresu generował się coraz bardziej i bardziej, a ja nie panowałam kompletnie nad tym, co mówiłam. Zresztą, po co w ogóle snułam jakieś plany powrotu, skoro równie dobrze Ernest mógł nawet nie brać tego pod uwagę, co? Może chciał tylko usłyszeć, że mu wybaczam i to wszystko? - Zresztą... - moje zmieszanie sięgało już chyba zenitu, kiedy próbowałam teraz w jakiś sposób chwycić się brzytwy, bo zdecydowanie w tej sytuacji to ja byłam tą, która traciła kontrolę nad sytuacją, więc na poczekaniu wpadłam też na MEGA ZAJEBISTY pomysł, jak zniechęcić do siebie Erniego, żeby zdał sobie sprawę, że rzeczywiście czas zająć się sobą i tworzeniem muzy, czyli spełnianiu swoich marzeń, a nie powrotem do Igi, która sama nie wiedziała już chyba, co takiego ma w planach - zresztą zaczęłam się z kimś spotykać - auć. - To jeszcze nic poważnego, po prostu się widujemy, ale... sądzę, że powinieneś wiedzieć - zmarszczyłam lekko czuło, przenosząc wzrok na Batmana, którego zawzięcie głaskałam po głowie, na Erniego spoglądając tylko znad jego sierści, bo... kurwa, co ja najlepszego zrobiłam? Po co w ogóle coś podobnego wymyśliłam? Serce przyspieszyło mi tak, że pewnie nawet kot zastanawiał się, co się dzieje, kiedy z klatki piersiowej wydobywało się donośne dudnienie. Ale spokojnie, Iga, to dla dobra Ernesta, pamiętaj. To dla jego dobra. Nie ty się tutaj liczysz. Bałam się strasznie spojrzeć na chłopaka, niepewna jego reakcji, na co zdecydowałam się dopiero po wzięciu głębszego oddechu, który utrzymywał mnie na równych nogach, powoli robiących się z nerwów jak z waty, bo od razu pożałowałam tego, co właśnie powiedziałam.
- Dopuszczą - wyrwało mi się odnośnie tych egzaminów, bo przecież dobrze wiedziałam, że jeżeli pogadam z Kamilem, a jednocześnie zataję przed starszym bratem fakt, że mój były chłopak z wenerą mnie przypadkowo zapłodnił, bo nie zdążył wyciągnąć na czas i został w najlepsze, to na bank wstawi się za Domańskim w pokoju nauczycielskim, prosząc resztę kardy, aby dała mu szanse i poszła na rękę w kwestii zaliczenia przedmiotów, tak? - Ja, tak jak mówiłam, mogę ci pomóc w nadrobieniu zaległości. Mi nauczyciele strasznie poszli na rękę, kiedy... - tutaj przerwałam, decydując, że nie skończę tego zdania, więc jedynie uśmiechnęłam się blado, kładąc tym razem lekko niecierpliwiącego się Batmana na podłogę i otrzepując bluzę z sierści. - Mówię poważnie. Matura zawsze ci się przyda - wzruszyłam ramionami, tym razem krzyżując ręce na piersiach, ciekawa jego odpowiedzi. Wiedziałam, że proponując mu wspólną naukę, tym bardziej narażałam się na odkrycie przez niego tajemnicy o ciąży, aczkolwiek... wiedziałam, że nie mogę go zostawić bez żadnej pomocy, tak? Nie potrafiłam. Po prostu nie widziałam innego wyjścia. Po cichu liczyłam też, że się zgodzi, bo... nie wyobrażałam sobie, że to miałoby być jedno z naszych ostatnich spotkań, o ile nie ostatnie, tak? Pokiwałam głową na wspomnienie o tym emocjonalnym materiale, który sporządził na wyjeździe. - A zechcesz kiedyś pokazać je najostrzejszemu z krytyków? - uśmiechnęłam się półgębkiem, mając oczywiście na myśli siebie, bo... mimo, że nie bylibyśmy już razem, to muzyka nadal pozostawała muzyką, tak? Mogłam wyrazić na jej temat swoje zdanie, które, mam nadzieję, jeszcze w oczach Domańskiego miało jakiekolwiek znaczenie, na co również w duchu liczyłam.
https://selkiewo.forumpolish.com/t234-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/t284-czesc-zostawilem-bluze-nie-wiem-czy-pamietaszhttps://selkiewo.forumpolish.com/t297-halo-ernesthttps://selkiewo.forumpolish.com/t298-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/f136-pietro-czwarte-m-31https://selkiewo.forumpolish.com/t305-domenoficjalnie
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Pią Kwi 09, 2021 1:25 am
Ernest Domański
Ernest Domański
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj

Wiadomym przecież było, że wróciłem do Selkiewa dla niej, tak? Że gdyby nie ta świadomość, że Iga tutaj jest i pomimo tej całej złości i żalu nadal być może chce w jakimś stopniu utrzymywać ze mną kontakt, to wcale bym nie wracał, bo po co? Jasne, miałem tutaj całą rodzinę, znajomych, przyjaciół, jednak przede wszystkim miałem , czyli dziewczynę, na której zależało mi najbardziej na świecie i o którą chciałem walczyć, bo nie wyobrażałem sobie takiej sytuacji, kiedy całkowicie wymazuję ją ze swojego życia. Owszem, te dwa miesiące temu takie plany miałem na uwadze, nawet starałem się je zrealizować, ale po kilku dniach, które minęły tak szybko, że nie zdążyłem się nawet zorientować, dotarło do mnie, że ja bez Igi nie istnieję, bo nie potrafię bez niej funkcjonować, iść naprzód, realizować celów i marzeń. Nawet oddychać bez niej nie mogłem, przychodziło mi to z wielkim trudem, bo bez niej i jej słodkiego zapachu, powietrze było toksyczne i trujące. I oto jestem, kochanek marnotrawny powrócił, licząc na wielkie przebaczenie, na happy end, na miłość do grobowej deski, ale w chwili, kiedy stałem naprzeciwko Igi i za wszelką cenę starałem się nie rozpłakać, jednocześnie też maksymalnie skupiając swe myśli, by przekazać jej wszystko to, co ważne, widziałem, jak błądzi wzrokiem po pomieszczeniu, jak robi wszystko, by tylko na mnie nie spojrzeć. Bo gdyby nie to wszystko, to wierzę, że nadal bylibyśmy razem. Jasne, znów czułem się winny, a piękna wizja odbudowy naszego związku wsiadła właśnie w rakietę kosmiczną i odleciała na księżyc. -Na pewno bylibyśmy razem, szczęśliwi jak nigdy- pokiwałem głową, chociaż w sumie, po co ja to powiedziałem? Po co przywoływać takie frazy typu co by było, gdyby, skoro to nie ma najmniejszego sensu i nic pozytywnego nie wniesie do naszej relacji? Przynajmniej tyle z tego, że wyznała, że rozumie, że trochę oswoiła się z tą sytuacją, chociaż wiadomo, że wcale nie było to takie proste. Przyznam szczerze, że ja osobiście jeszcze tej sytuacji nie zaakceptowałem i nie przyswoiłem, mimo że sam to wymyśliłem i zrealizowałem. -Dziękuję. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy- uśmiechnąłem się lekko, ale heloł, to wcale nie znaczy, że teraz od razu odejdzie ode mnie poczucie winy, tak? Bo już chyba do końca życia będę zarzucał sobie zniszczenie najpiękniejszej relacji i najwspanialszego związku i, jeżeli nie będzie mi dane dzielić przyszłości z Igą, to nie będę w stanie robić tego z żadną inną kobietą. -Ale, poczekaj, co ty w ogóle mówisz? Przecież ty nigdy nie byłabyś przeszkodą w realizacji czegokolwiek, Iga! Doskonale wiesz, że bez ciebie się nie liczę, że tylko z tobą u boku jestem w stanie cokolwiek osiągnąć, bo nikt inny nie wesprze mnie tak, jak ty. Zresztą, jeżeli zdecydowałabyś się na studia, chociaż przed chwilą twierdziłaś, że odkładasz na nie hajs, a teraz nagle masz jakieś wątpliwości, to wybrałabyś zapewne jakieś duże miasto, tak? Co więc za problem przeprowadzić się tam, wynająć wspólnie mieszkanie, ty byś studiowała, ja bym się zajął muzyką... To wszystko jest do pogodzenia, wystarczy tylko to rozplanować...- przez te dwa miesiące miałem naprawdę sporo czasu, by różne kwestie przemyśleć. Pamiętam, że też miałem te wątpliwości, jak pogodzić jej studia z moją karierą, ale naprawdę, to było do ogarnięcia, wystarczyły jedynie dobre chęci. Żadne z nas nie musiało rezygnować z marzeń na rzecz drugiej osoby, bo wszyscy mogli być zadowoleni, jednak... -Co?- w pierwszej chwili w ogóle to do mnie nie dotarło, bo jakby... takich słów się w ogóle nie spodziewałem. Heh, byłem głupi i naiwny myśląc, że będzie na mnie czekała po tym wszystkim, co jej zrobiłem, zresztą, sam jej przecież mówiłem, by ułożyła sobie życie na nowo, tak? Więc pretensje powinienem mieć jedynie do siebie. -Znam go? To... Hubert? Nie, dobra, nieważne, nie powinno mnie to w ogóle obchodzić, to twoje życie, nie mam żadnego prawa zadawać ci takich pytań- pokiwałem powoli głową, chociaż moje serce rozpadło się w tej chwili na miliony kawałków. Czy tak właśnie czuła się Iga w walentynki, kiedy tak nagle oznajmiłem jej, że z nami koniec?
Wziąłem głęboki wdech, automatycznie kręcąc przecząco głową, kiedy zaproponowała mi swoją pomoc w związku z maturami. Może, gdyby nie padły wcześniejsze słowa, to zgodziłbym się, z nadzieją, że wspólna nauka i spędzanie czasu we dwoje znów nas do siebie zbliży, jednak w sytuacji, kiedy ona się z kimś spotykała, to nie był najlepszy pomysł. -Nie, skup się na sobie, na swoim życiu, ja sobie jakoś poradzę, może podejdę do matury za rok i przez ten czas na spokojnie sobie wszystko nadrobię- chociaż niezbyt odpowiadała mi perspektywa spędzenia jeszcze jednego roku nad książkami, to nie miałem innego wyjścia. Ewentualnie rzucę to wszystko i wyjadę w Bieszczady do Warszawy z nadzieją na lepsze jutro. -Poszli ci na rękę kiedy co?- kiedy pewnie leżała w łóżku i płakała w poduszkę, bo ja postanowiłem na siłę uszczęśliwiać wszystkich dookoła swoją nagłą nieobecnością, mhm. I znów moja wina, znów poczułem się mega chujowo, że jeszcze z mojego powodu zawalała szkołę.
Na jej kolejne pytanie, to o numery, które pisałem na wygnaniu, znów pokręciłem głową, skupiając wzrok na podłodze, bo po prostu nie potrafiłem
spojrzeć jej w oczy. To nie tak, że nie chciałem, tylko... tylko po prostu od kilku minut moje życie nie miało najmniejszego sensu, okej? -To chyba nie jest najlepszy pomysł w obecnej sytuacji. Nie zrozum mnie źle, ale wolałbym to chyba zachować dla siebie... te wersy... w nich jest... nieważne, nie chcę o tym mówić- czułem, jak do moich oczu znów napływają łzy, jedna nawet spłynęła po policzku, ale już mi było kurwa wszystko jedno. Czułem się tak, jakby ktoś mi z całej siły przyjebał w twarz, a później rzucił na ziemię i przejechał walcem. I może dlatego, z tej całej bezsilności, zdecydowałem się zadać to jedno, konkretne pytanie, być może po raz ostatni. -Mogę cię przytulić?
https://selkiewo.forumpolish.com/t371-jadwiga-iga-berezowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/t374-duze-oczy-rzucam-szluga-razem-z-ciutka-stresuhttps://selkiewo.forumpolish.com/t375-young-igihttps://selkiewo.forumpolish.com/t461-iga-berezowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/f93-focza-9https://selkiewo.forumpolish.com/t460-youngiga
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Sob Kwi 10, 2021 2:43 pm
Iga Berezowska
Iga Berezowska
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie NipQJlC5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VOjgxxJ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie S806zxQ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz
DOMEK NA FOCZEJ
can you stay up all night
19
173
chcesz czuć płomień w moich oczach
gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie NipQJlC5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VOjgxxJ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie S806zxQ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz
DOMEK NA FOCZEJ
can you stay up all night
19
173
chcesz czuć płomień w moich oczach
gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać
Na pewno bylibyśmy razem, szczęśliwi jak nigdy. Przełknęłam głośno ślinę, czując nieopisaną suchość w gardle, bo momentalnie przed oczami przeleciały mi wszystkie nasze najwspanialsze momenty. Pierwszy pocałunek w ramach zadania, który teoretycznie miał niczego między nami nie zmieniać, bo przecież to sobie obiecaliśmy (yeah, sure), potem środek tej samej nocy, podczas której przesłuchałam napisaną przez Ernesta pod wpływem emocji piosenkę, która okazała się być w całości o mnie, kolejno rozmowa w altanie na Nocy Selkie, pierwsza wspólna noc spędzona w mieszkaniu na Magellana... Wszystkie te wspomnienia były tak żywe i tak bliskie mojemu sercu, które za wszelką cenę nie dawało teraz za wygraną i wysyłało mi jasne znaki, że ma ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej, że znów zachciało mi się płakać, wiedząc, że to wszystko jest już za nami. Niby na wyciągnięcie ręki, ale jednak nieosiągalne. Uśmiechnęłam się blado, słysząc, jak wiele znaczy dla niego usłyszenie, że mu wybaczam i nie chowam urazy, natomiast gdzieś tam w głębi duszy wiedziałam, że to nie tak, że od teraz Erni będzie mógł odwrócić się na pięcie i żyć hapily ever after, bo powiedziałam na głos, że nie mam mu za złe tych felernych Walentynek. Znałam go na tyle, żeby wiedzieć, że jest na tyle stabilny w uczuciach, że nie będzie mu tak łatwo odkochać się i znaleźć sobie kogoś nowego ot tak, podobnie zresztą jak mi, mimo że... no cóż, wyznając, że z kimś się spotykam, dałam zupełnie odwrotne świadectwo, tak? Za co tym bardziej karciłam się teraz w myślach, zaciskając mocniej wargi i oddychając przez nos, próbując się tym samym uspokoić i zaprzestać panikować. I w momencie, w którym w miarę doprowadziłam się do emocjonalnego ładu i składu, Erni spytał, czy tą moją nową osobą jest, uwaga... Hubert. - Co? - powtórzyłam zaraz po nim, patrząc na chłopaka z taką jakby... nieopisaną pretensją, tak, bo, czy on poważnie myślał, że po jego wyjeździe, chuj wie gdzie tak naprawdę, ja byłabym w stanie szukać pocieszenia w ramionach jego kumpla? - Pytasz poważnie? - uniosłam brew, jak gdyby dalej nie wierząc, że padło w rozmowie imię Jasińskiego, czując w tym momencie rozgoryczenie i złość. - Naprawdę sądzisz, że po twoim wyjeździe, po tym wszystkim, co przeszliśmy, pierwszą osobą, w ramionach której szukałabym pocieszenia, o ile w ogóle, byłby, kurwa, Hubi? - z nerwów roześmiałam się gorzko na koniec, niedowierzając i kręcąc głową na boki, decydując się tym samym odłożyć kota na podłogę. - Muszę cię zatem rozczarować - uniosłam się z powrotem do pionu - bo w dzień twojej ucieczki spakowałam się i uciekłam z domu do Kamila. Do rodzonego brata, w którego mieszkaniu zaszyłam się i nie wychodziłam z niego bite dwa tygodnie. Nigdzie. Do szkoły, do znajomych, nigdzie. Więc... odpowiadając na twoje pytanie, to nie, nie był to Hubi - czułam, że dłonie na skrzyżowanych ramionach zaciskają się jeszcze mocniej niż dotychczas, a wraz z nimi wargi, które utworzyły teraz cieniutką kreskę, a wzrok lustrował w ciszy blondyna, w dalszym ciągu zastanawiając się, jak w ogóle mógł coś podobnego zainsynuować. Byłam zła. Po prostu nieopisanie zła, że podczas, gdy rzeczywiście czekałam na niego te dwa trwające wieczność miesiące, licząc, że w końcu się zjawi, powie, że żałuje i chce być ze mną, okazywało się, że... miał o mnie zdanie, jakie miał, czego, racja, podstawą mógł (ale nie musiał) być ten mój jednowieczorowy wyskok z Jasińskim, do którego doszło, rzecz jasna, w ramach durnego zadania, niczego innego, ale przecież niejednokrotnie zapewniałam i Erniego, i Huberta, który słysząc to miał dokładnie taką minę, że nic z tego nie będzie, tak? Dlaczego więc wszystko to odbijało się teraz na mnie rykoszetem, co? Zaraz może jeszcze usłyszę, że brany pod uwagę jest Adaś, z którym to sypiała Lena?
Doskonale wiesz, że bez ciebie się nie liczę. Słysząc to, musiałam odwrócić wzrok, bo... czy nie było to łudząco podobne wyznaniu, które Erni mógł usłyszeć z moich ust w dzień Walentynek, kiedy to błagalnym tonem mówiłam, że przecież ja sobie bez ciebie nie poradzę? I co takiego wtedy usłyszałam, co? - Tak ci się teraz wydaje - wyrecytowałam łamiącym się głosem, unosząc wzrok z podłogi na Erniego, czując, że moje serce rozsypuje się na miliony malutkich kawałeczków, a ja nie mogę tego w żaden sposób powtrzymać - ale zobaczysz, że za jakiś czas będzie inaczej i lepiej - ledwo udało mi się skończyć to zdanie, w dalszym ciągu kropka w kropkę wypowiedziane tak, jak zrobił to dwa miesiące temu Erni, nim moja dolna warga zaczęła drżeć jak oszalała, co mogło zwiastować tylko jedno. Yep, Kim Kardashian's ugly crying face is coming. Niestety, jeżeli chodzi o łzy, to była to rzecz, której nie potrafiłam za żadne skarby kontrolować i nawet, jeżeli starałam się ze wszystkich sił utrzymać ze w środku, razem z emocjami na wodzy, to niestety za każdym razem czekała mnie kapitulacja, bo nim się obejrzałam, kilka pojedynczych łez spłynęło po moich rozgrzanych policzkach, a ja podciągnęłam nosem, udając się, że przecież nic się nie stało, we're good, choć tak naprawdę to byłam far from good, tak?
W momencie na drugi plan zeszła decyzja odmowna Ernesta odnośnie wspólnej nauki do matur, plany wspólnej przeprowadzki do dużego miasta, fakt, że blondyn sam zauważył, że to moje studiowanie nie do końca jest takie pewne, jak mogłoby się wydawać... Skrzyżowane ręce na piersi puściłam wolno wzdłuż ciała, tracąc resztki sił na jakąkolwiek dalszą rozmowę, która zdecydowanie dawno zboczyła już na złe tory, co wyczuwał pewnie nawet Batman, nerwowo kręcący się po pomieszczeniu, to pod stołem, to między nogami chłopaka, zaraz potem buszujący po wszystkich możliwych kątach kuchni. Słysząc, że te wersy napisane na wygnaniu chciałby zachować dla siebie, kiwnęłam tylko głową, ostatecznie pociągając nosem i wycierając końcem rękawa pozostałości po łzach na policzkach, po chwili decydując się podnieść na Domańskiego wzrok, co i tak przychodziło mi z ogromnym trudem, widząc, że on również jest w emocjonalnej rozsypce. I... do tego jeszcze to pytanie, czy może mnie przytulić. Damn. Zamrugałam kilkakrotnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że kontakt fizyczny tylko pogorszy naszą sytuację, bo w żadnym wypadku nie przyniesie ukojenia, nie uspokoi dudniących serc i wyrywających się spod powiek łez, wręcz przeciwnie, wznieci tylko niepotrzebnie tęsknotę, ból i przywoła wspomnienia o tym, że nie jesteśmy już parą, więc chyba oczywistym było, że, mając na uwadze swoje zdrowie psychiczne i ogólny komfort, odpowiem: - Tak - mruknęłam trochę niepewnie pod czerwonym od płaczu nosem, postępując zupełnie odwrotnie niż podpowiadał mi rozum, z lekkim zawahaniem pokonując tę niewielką odległość, która nas dzieliła i powoli przysuwając się do chłopaka. Rzuciłam mu ostatnie, pełne niepewności spojrzenie zanim wtuliłam się w jego ciało, na kilka sekund wstrzymując oddech, by zaraz potem położyć głowę na jego torsie, wtulając się w niego policzkiem i wypuszczając głośno powietrze przez nos. Ręce i dłonie początkowo trzymałam kurczowo przyciśnięte do własnego ciała, między piersiami, natomiast te bardzo szybko, można by wręcz powiedzieć, że z przyzwyczajenia, przejechały po żebrach Ernesta, ostatecznie lądując na jego plecach, pod rozsuniętą kurtką, gdzie było dostatecznie dużo miejsca. Nie było to objęcie należące do tych leciutkich, z rezerwą, którą mimo wszystko widać było jeszcze przed sekundą, kiedy zbliżałam się do chłopaka, bo w momencie, kiedy rzeczywiście znalazłam się w jego ramionach, byłam już pewna, że nie chcę przez najbliższe kilka chwil się stamtąd ulatniać. Moje policzki szybko nabrały różowego koloru, bo znów poczułam wszystkie te pozytywne emocje, które towarzyszyły niegdyś mi w objęciach Ernesta, zdając sobie boleśnie sprawę z tego, że... ten za chwilę zniknie. Odsunie się, weźmie Batmana na ręce i zniknie, możliwe, że nigdy już nie powracając, dlatego też, chcąc wyciągnąć z tej chwili najwięcej jak się tylko dało, stałam mocno i kurczowo przytulona do jego ciała. Dopiero chwili zdecydowałam się na oderwanie policzka od jego torsu, by zaraz potem spojrzeć w jego smutne oczy, pewnie tak samo smutne jak moje zresztą, czując, jak cała ta złość związana z pytaniem o Huberta, która jeszcze przed chwilą mi towarzyszyła, powoli się ulatnia, idąc sukcesywnie w zapomnienie. Tak, jakby głębokie spojrzenie w jego oczy sprawiało, że wszystkie negatywne emocje ręką odjął, jakby... nie liczyło się nic innego. W tym momencie poczułam desperacką potrzebę bliskości byłego chłopaka, całkowicie zapominając, że zerwaliśmy z jakiegoś powodu, że przecież się z kimś spotykałam, że w ogóle nie powinniśmy w tym momencie stać na środku kuchni i zbliżać się do siebie na niebezpieczną odległość, bo... bo nie powinniśmy, tak? Idąc zatem tym tropem, znów postąpiłam zupełnie odwrotnie niż powinnam, mianowicie przesuwając jedną z dłoni na klatkę piersiową chłopaka, na której mogłam się wesprzeć, odchylając głowę i zawieszając wzrok na jego twarzy, kolejno oczach, delikatnie mokrego od tej pojedynczej łzy policzka, w końcu wargach i... znów moja zdolność do racjonalnego podejmowania decyzji wymarła, a ja stałam całkowicie bez ruchu, wpatrzona w Ernesta, jakbym co najmniej czekała na jego ruch, który przecież nic pożytecznego by do naszej relacji nie wniósł, bo... nie mogłam się ponownie do niego zbliżyć, a potem znów zerwać kontaktu, co i tak musiałam uczynić, żeby przyszły baby daddy nie dowiedział się o dziecku, tak? Czy więc ponownie zainicjowanie pocałunku było tego warte? No, chyba nie... Na pewno nie! A mimo wszystko nie byłam w stanie oderwać się od jego ciała, w czym ostatecznie pomogło mi... skomlenie Batmana.
Na dźwięk jego miauczenia gdzieś przy kuchennej szafce, pod którą sięgał zawzięcie łapką, prawdopodobnie znalazłszy jakiś stary kawałek chleba, albo czort wie, czego jeszcze, odsunęłam się lekko od Ernesta, będąc w totalnym amoku, że przez dłuższą chwilę byliśmy teraz tak blisko, tak mocno wtuleni w siebie, bijąc się z myślami, co teraz zrobić, że... Najwyraźniej kot wiedział lepiej, że należy tę ciszę i wyjątkową chwilę przerwać, przez co pospiesznie postawiłam krok do tyłu, zakładając nerwowo włosy za uszy i znów nieświadomie naciągając przydługą bluzę na brzuch. Minęłam Ernesta bez słowa, podchodząc do czarnego kota i kucając przy szafce. - Co tam znalazłeś? Zostaw to, gadzie - odsunęłam ręką ukochanego sierściucha od mebla. - Idź do taty - wskazałam mu ręką na Ernesta, wspierając się dłońmi o kolana i wstając zaraz potem na równe nogi. - No, także ten... jakbyś zmienił zdanie na temat tych matur, to... to daj mi znać, ok? - westchnęłam głęboko, znów czując skrępowanie, kiedy patrzyłam w jego kierunku, z tyłu głowy mając stale to, że prawdopodobnie, gdyby nie wtrącenie się w rozmowę rodziców Batmana, pewnie mama i tata właśnie całowaliby się na środku kuchni, wiedząc, że nie powinni, mimo wszystko czując tym samym, że to, to wyjątkowe coś miedzi nimi, najwyraźniej nie jest jeszcze skończone... Wymownie spojrzałam w kierunku drzwi, wsadzając dłonie do tylnych kieszeni spodni, nie mając pojęcia, co jeszcze mogłabym powiedzieć, bo... czy tak naprawdę nie wszystko (może nawet zbyt wiele) zostało już dzisiaj wypowiedziane?
https://selkiewo.forumpolish.com/t234-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/t284-czesc-zostawilem-bluze-nie-wiem-czy-pamietaszhttps://selkiewo.forumpolish.com/t297-halo-ernesthttps://selkiewo.forumpolish.com/t298-ernest-domanskihttps://selkiewo.forumpolish.com/f136-pietro-czwarte-m-31https://selkiewo.forumpolish.com/t305-domenoficjalnie
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Nie Kwi 11, 2021 2:13 pm
Ernest Domański
Ernest Domański
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj
5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie VcEhZsb5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie SEgaMli5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie ERllReX5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie IMW11qZ5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie 76TzViL5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie DfkcC3f5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie U2Oy7NA5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie Vb86Kzz5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie TYiZM5a
BLOK NA MAGELLANA
będę nakurwiał do utraty tlenu
19
191
los nas wepchnął w swe ramiona,
będę niósł cię, a ty tylko przytul się i schowaj
Odkochać się... w tym przypadku było to niemożliwe, ponieważ moje serce już zawsze będzie należało do Igi, zawsze będzie biło tylko i wyłącznie dla niej, bo nic dwa razy się nie zdarza, tak? Owszem, w ciągu całego życia można mieć wiele kobiet, można się w nich zakochać mniej lub bardziej, jednak ta jedyna, prawdziwa miłość zdarza się tylko raz i zostawia po sobie widoczny ślad już na zawsze. Nawet nie byłbym w stanie spojrzeć na inną kobietę tak samo jak na nią, ale widzę, że Iga ten czas wykorzystała świetnie, skoro zdążyła już sobie kogoś znaleźć, niby twierdziła, że to jeszcze nic poważnego, ale ile czasu minie, zanim zacznie z nim wrzucać posty na ig? Tydzień? Miesiąc? Cóż, nie powinienem jej za to winić, przecież sam te dwa miesiące temu powiedziałem, że chcę, by była szczęśliwa, by ułożyła sobie życie na nowo, beze mnie, więc powinienem mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. -Nie wiem, Iga, pytam po prostu, okej? Szczególnie, że coś do ciebie czuł, a może i nadal czuje, ale skoro to nie on, to nie było w ogóle pytania. To twoje życie, masz prawo robić co chcesz i spotykać się też z kim chcesz, więc obiecuję, że z moich ust nie usłyszysz już tego typu pytania - chociaż z drugiej strony, biorąc pod uwagę jej reakcję, to może, pomimo zaprzeczeń, było coś na rzeczy? Na słowa o tym, że uciekła do mieszkania Kamila i nie wychodziła z niego przez dwa tygodnie, pokiwałem jedynie głową, bo co miałem powiedzieć? Miałem znów przepraszać za ten największy życiowy błąd, jakim był wyjazd? Założę się, że już nawet nie chciało jej się słuchać po raz kolejny tego samego, zresztą kolejne przepraszam i tak magicznie nie sprawi, że Iga do mnie wróci, tak?
Heh, no tak, Wypowiadając w walentynki te słowa nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę je z ust Igi, że poczuję się możliwe że tak samo, jak ona wtedy. Wtedy te słowa wydawały się mieć więcej sensu, niż teraz, bo... nigdy nie będzie lepiej. Niby czas leczy rany, ale to bzdura, nic nigdy nie będzie w stanie zapełnić tej pustki w sercu po stracie ukochanej osoby. -Jasne, za jakiś czas będzie lepiej. Wyjdę stąd, zapomnę, będzie inaczej - prychnąłem, spuszczając wzrok na Batmana, który hasał sobie zadowolony po kuchni, zupełnie nieświadomy tego, że jego rodzina się rozpada i to tak na serio.
Dałbym sobie rękę uciąć, że nie zgodzi się na to być może ostatnie nasze zbliżenie, że po prostu wyrzuci mnie z domu, wkurwiona, że w ogóle coś takiego zaproponowałem. Oczekując na jej odpowiedź, karciłem się w myślach, że powinienem siedzieć cicho albo najlepiej faktycznie wyjść, ale ona nagle podeszła do mnie, praktycznie od razu kładąc policzek na mojej klatce piersiowej. Kurwa, to doświadczenie było dziwne, bo z jednej strony, czekałem na ten moment przez bite dwa miesiące, kiedy myślałem o niej non stop i tak bardzo chciałem poczuć jej bliskość, za którą strasznie tęskniłem, jednak teraz, w świetle słów, które padły kilka minut temu, dotarło do mnie, że to jest naprawdę ostatni raz, kiedy się przytulamy i to sprawiło, że otoczyłem ją ramionami tak, jakbym chciał ją przy sobie zatrzymać za wszelką cenę i ochronić przed złem świata. Ukryłem twarz w jej włosach, chcąc jak najlepiej zapamiętać ich zapach, w tym samym czasie delikatnie zaciskając palce na materiale jej bluzy. Po chwili jednak Iga zdecydowała się ode mnie oderwać, jednak tylko na tyle, by spojrzeć mi prosto w oczy i zbliżyć nasze twarze do siebie na tyle, że bez problemu mógłbym odpłynąć, całując jej usta, ale... przecież nie mogłem tego zrobić, nie? Owszem, było to coś, czego pragnąłem w tym momencie najbardziej na świecie, ale gdzieś tam z tyłu głowy miałem to, że mogłoby to całkowicie zniszczyć te resztki relacji, jaka między nami była, dlatego dzięki bogu, że Batman zaczął miauczeć, a Berezowska uznała, że ten moment jest odpowiedni, by się odsunąć i tym samym zerwać tę więź, jaka się między nami wytworzyła. Westchnąłem głośno, poprawiając nerwowo kurtkę, by schować pod nią Batmana, a gdy obaj byliśmy gotowi do drogi, przeniosłem wzrok na Igę. -Tak, pewnie, chociaż już podjąłem decyzję. I... trzymaj się Iga - posłałem jej słaby uśmiech, a następnie, z Batmanem pod kurtką, wyszedłem z jej domu, bo... to był już serio koniec.

/zt.x2
Re: 5. Bez ciebie się nie liczę, jak gol ze spalonego, jak rzut do kosza po syrenie
Sponsored content

Skocz do: