DOMEK NA FOCZEJ 19 173 chcesz czuć płomień w moich oczach gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać DOMEK NA FOCZEJ 19 173 chcesz czuć płomień w moich oczach gdybym cb nie spotkała, to bym nie umiała kochać | Zjebałam. Boże, jak ja straszliwie spierdoliłam tę sprawę, to nawet nie mam słów, które mogłyby to opisać. A całość zajęła mi... no nie wiem, raptem kilka dni w związku? Kilka dni, żeby już zdążyć skutecznie naderwać budowane przez kilkanaście lat zaufanie Erniego, pozwolić, żeby zamartwiał się o moje życie, przez co był nawet zmuszony w środku nocy obudzić ojca i rozdygotany poprosić go o klucze do samochodu, których ostatecznie nie dostał i... Nie no, serce mi się dosłownie krajało, jak tylko podłączyłam telefon do ładowania na barze w klubie, orientując się, że czekało na mnie jakieś kilkadziesiąt nieodebranych połączeń i drugie tyle SMS-ów. Wszystkie z jednego numeru. Jego numeru. Na pewno nie myślałam przez cały wieczór trzeźwo, zwłaszcza od momentu pojawienia się w klubie Serafina, który zajął mi tak naprawdę większość wieczoru, spędzonego na tańcu, paleniu fajek na zewnątrz i... Boże, po co to wszystko? Dla chwili miło spożytkowanego czasu, przez którą zresztą straciłam na dobre jego rachubę i spóźniłam się na ostatni autobus do Selkiewa? Dramat. Wiem, że muszę teraz działać szybko, więc w pośpiechu piszę SMS-a do Marty, notabene siostry Erniego, mając nadzieję, że będzie w stanie mi pomóc i... nie zawodzę się, bo jakieś pół godziny później dostrzegam już jej samochód, dygocąc z zimna na parkingu pod lokalem, a zaraz potem ładując się na przednie siedzenie, zatrzaskując za sobą drzwi. - Matko, dziękuję ci, że przyjechałaś, ja... - rzucam niemal na wejściu, próbując złapać oddech i nie wypowiedzieć wszystkiego, co chciałam, na raz, bo byłoby to przecież niemożliwe. Mimo wszystko, przez wlany w siebie procent, mówię bardzo chaotycznie, więc pokłony, jeżeli Domańska wychwyci sens tej wypowiedzi. - Ja się strasznie zasiedziałam, a umówiłam się z twoim bratem, że będzie czekał na mnie na przystanku i... i, kurwa, nie zdążyłam, a potem rozładował mi się telefon i... i ja go strasznie zawiodłam, Marta, rozumiesz? - patrzę na nią roztrzepana, starając się, aby łzy nie napłynęły mi do oczu. Gwałtownie szarpię pas, zapinając go, a potem opadam na siedzenie, odgarniając włosy z twarzy i biorąc głęboki oddech. - Możemy już jechać? Muszę z nim koniecznie porozmawiać - rzucam jeszcze, podciągając nosem i... co z tego, że jest pierwsza w nocy, przecież na poważne rozmowy nigdy nie było za późno, prawda? Jednocześnie zerkam kątem oka na dziewczynę, próbując orzec, czy już ma mnie za wariatkę, czy stanie się to dopiero za chwilę. |
|