Góra Dół
Selkiewo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

https://selkiewo.forumpolish.com/t228-zuzanna-borowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/t246-zuzka#287https://selkiewo.forumpolish.com/t332-zuzka#630https://selkiewo.forumpolish.com/posthttps://selkiewo.forumpolish.com/f17-pietro-pierwsze-m-3
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło
Nie Sty 10, 2021 12:18 am
Zuzanna Borowska
Zuzanna Borowska
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło RvQoLsxgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło 15eaPrWgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło JoMPUwh
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_oczx7antQe1qlrawao2_400
26
168
A skoro szarość nie zachwyca
To ilu potrzebujesz barw?
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło RvQoLsxgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło 15eaPrWgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło JoMPUwh
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_oczx7antQe1qlrawao2_400
26
168
A skoro szarość nie zachwyca
To ilu potrzebujesz barw?
- Panie Lijewski, pan pójdzie z panią Borowską – koszmar minionego lata wbił się w skronie ze zdwojoną siłą, kiedy to stara pani Jagodzińska wyrzekła te słowa. Twarz Zuzy momentalnie pobladła, wybijając skrzącą się w panice niebieską barwę tęczówek.
- C-co, n-nie – zaczęła błagalnie się jąkać, mając olbrzymią ochotę po prostu się rozbeczeć.
Minęło tyle lat, a ona wciąż nie potrafiła na niego patrzeć. Bo przed oczami widniała jego rozwścieczona twarz i cholerny, żółty ser.
- Pani Zuzanno, nie ma „nie”. Taka jest zasada: starszy i młodszy idą w parze. Pani idzie z panem Grzegorzem i proszę bez dyskusji – nauczycielka matematyki i jednocześnie jej szkolny wychowawca był dla niej bezlitosny. Nie chciała jej słuchać, ani nawet patrzeć. Ruszyła dziarskim krokiem naprzód szkolnej wycieczki, zostawiając blondynkę z Grzechem.
Trzy lata od tamtej potyczki w jej kuchni. Trzy lata unikania siebie wzajemnie, niepatrzenia sobie w oczy, schodzenia z drogi. Udawania, że się nie istnieje, że to tylko smutny fragment niezbyt przyjemnej przeszłości, o której nawet nie warto pamiętać.
Blondynka ubrana była jak na jesień, chociaż słońce grzało po rozjaśnionych od promieni włosach; wybarwiało czapki i przysparzało nie jedno przegrzanie. Jej jednak było ciągle zimno, a każdy, nawet najmniejszy ruch był wyczerpujący. Na nic jednak jej głośne protesty i skargi – musiała iść, aby nie zatracić się we własnej chorobie jeszcze bardziej.
- Um, he-hej? – przywitała Grześka, poprawiając swój niewielki podróżny plecak, w którym to znajdowały się krakersy i butelka zimnej, niegazowanej wody. W głosie jednak od razu dało się dostrzec niepewność. Wszak zniknęło psychiczne dziewuszysko, pozostawiając po niej wrak człowieka, który wymsknął się z uścisku kostuchy. Przed nim stała chuda i bardzo zmęczona dziewczyna o cerze bladej i wymiętej niczym podniszczona kartka papieru, którą właśnie ktoś zgniótł i wyrzucił do kosza. Mimo wszystko, było wciąż w niej życie. Skrzące błękitem oczy i lekki, nieśmiały uśmiech.
Proszę, napiszmy coś, zdawała się mówić, choć z ust nie padło już więcej żadne słowo.

@Grzesiek Lijewski
https://selkiewo.forumpolish.com/t248-grzesiek-lijewski#294https://selkiewo.forumpolish.com/t285-mija-ostatnia-nocka-w-mojej-celi#444https://selkiewo.forumpolish.com/t513-grzesiek#1932https://selkiewo.forumpolish.com/t537-grzesiek-lijewski#2131
Re: gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło
Nie Sty 10, 2021 1:02 am
Grzesiek Lijewski*
Grzesiek Lijewski*
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło W2h92glgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło HexAiCEgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Io6gCMb
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_inline_ptdib9NOt21wenvc5_540
29
173
Chociaż przyznam, że już wyszedłbym
zza metalowych krat
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło W2h92glgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło HexAiCEgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Io6gCMb
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_inline_ptdib9NOt21wenvc5_540
29
173
Chociaż przyznam, że już wyszedłbym
zza metalowych krat
Miał dziewiętnaście lat. W tym czasie małżeństwo jego rodziców zdążyło już posypać się na dobre; to znaczy, skończyło się już dawno. I od równie dawna było najprawdziwszą ruiną – teraz jednak sprawy na froncie zaostrzyły się, a rodzeństwo Lijewskich obrywało po uszach z obydwóch stron. Cóż, wojny potrzebują jeńców. A pomiędzy dwoma dorosłymi rwącymi sobie do gardeł, dzieciaki to idealni jeńcy. I karty przetargowe.
Grzesiek w tamtym czasie był już na tyle dojrzały, by trzymać się od konfliktu z daleka. Był też jednocześnie na tyle niedojrzały, że dopowiadał sobie dziesiątki niestworzonych historii, źle interpretując każdy ruch, jakiego podejmowali się jego rodzice. Bardzo szybko stał się czarną owcą tej rodziny.
Na wycieczkę szkolną pojechał z czystym sumieniem – i całkiem przyjemnie żyło mu się z myślą, że prawdopodobnie jako jeden z nielicznych podchodził do wyprawy absolutnie bezstresowo. Stał poza kręgiem osób, których tyczyć miałaby się tegoroczna matura. Nie był na tyle ambitny, by tego wyjątkowego dnia popylać do szkoły w garniaku, a potem przez kolejnych kilka tygodni uzależniać swoją przyszłość od procentów. Chociaż, przyznajmy otwarcie – do tego akurat wcale nie potrzeba matury, co potwierdziłaby pewnie dobra połowa selkiewskiej społeczności.
Z zamyślenia wyrwał go kuksaniec sprzedany przez Łukasza.
Hm?
– Masz Zuzkę.
Jaką Zuzkę?
– No tą, od Borowskich. Jej ojciec robi w policji, ale, wiesz. Najciemniej pod latarnią, stary. Słyszałem od Tadka, w sensie, jego kumpla w zasadzie, że ona to wcale taka święta nie jest. Wiesz o co mi chodzi? – Uśmiechnął się konspiracyjnie. – Wszyscy ci to potwierdzą.
Grzesiek tylko zmrużył niepewnie ślepia. Coś tam prychnął pod nosem, że niby przyjął gadkę kumpla do świadomości, a potem – wywołany po raz kolejny („Panie LIjewski, nie zamierzam się powtarzać!”), wystąpił przed szereg, a następnie zajął przydzielone mu miejsce. Tuż obok „tej całej Zuzki”.
Ostatni raz widział ją trzy lata temu. Trzy lata, w przypadku przeciętnej nastolatki, potrafiły zdziałać najprawdziwsze cuda. Trzy lata potrafiły też sprawić, że zahukana blondyneczka, cóż – stała się widmem tego, kim była. A już wtedy sprawiała wrażenie ledwie balansującej na chybotliwej linie życia.
Kojarzę cię? – mruknął, zerkając na nią spod zadartej brwi. – Nie wiem co ty tam w siebie ładujesz, ale daj sobie spokój z tym syfem, mordeczko, bo się wykończysz – rzucił, kiedy tylko skończył taksować ją wyjątkowo bezpardonowym spojrzeniem.
„Cisza tam! Bo zaraz się wasza wycieczka skończy telefonem po rodziców!”
A proszę bardzo. Prędzej się pani psor dodzwoni do samego papieża, o ile moja matka mu akurat nie o-
„CISZA, POWIEDZIAŁAM! Panie Lijewski, panu to chyba koniecznie trzeba będzie jakoś wolny czas zagospodarować! Już ja się tym zajmę!” – krzyczała skrzekliwie Jagodzińska.
Chłopak tylko zaśmiał się pod nosem; gdzieś w odpowiedzi na rechot swoich znajomych.
Zuzka, Zuzka… Skąd ja cię…” – chodziło mu po głowie.
https://selkiewo.forumpolish.com/t228-zuzanna-borowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/t246-zuzka#287https://selkiewo.forumpolish.com/t332-zuzka#630https://selkiewo.forumpolish.com/posthttps://selkiewo.forumpolish.com/f17-pietro-pierwsze-m-3
Re: gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło
Nie Sty 10, 2021 1:19 am
Zuzanna Borowska
Zuzanna Borowska
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło RvQoLsxgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło 15eaPrWgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło JoMPUwh
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_oczx7antQe1qlrawao2_400
26
168
A skoro szarość nie zachwyca
To ilu potrzebujesz barw?
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło RvQoLsxgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło 15eaPrWgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło JoMPUwh
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_oczx7antQe1qlrawao2_400
26
168
A skoro szarość nie zachwyca
To ilu potrzebujesz barw?
U niej w domu na pewno było spokojniej. Nikt nie skakał sobie do gardeł, a po miłości dwojga dorosłych sobie ludzi pozostały jedynie wątłym wspomnieniem. W końcu całe miasteczko wiedziało, że Borowska zmarła w połogu, gdy w poporodowe rany wdała się jakaś infekcja i zabiła wszystko, co było najważniejsze.
Zabiła matkę oraz kobietę, która powinna trzymać pieczę nad rodziną. Nad swoimi córeczkami, dając im przykład. Pilnując, aby nie stały się tym, kim właśnie były, a czego Dominik nie zdołał się wystrzec.
Zuza uśmiechnęła się cierpko na słowa chłopaka, a następnie skinęła głową.
- Ja-jasne – mruknęła oszczędzając dalsze słowa. Przydługi sweter zasłonił palce, które to zaczęła nerwowo skubać, spoglądając to na Lijewskiego, to na jego świtę. Wiedziała co o niej mówią. I prawdę mówiąc nie miała ani siły, ani ochoty dementować owych plotek.
- Odsta-wi-wię – zająknęła się, jednocześnie myśląc, że gdyby jej ciałem zawładnęły narkotyki, tak najprawdopodobniej uwinęłaby się z problemem znacznie szybciej, niż teraz.
- Panie Lijewski, proszę pilnować Panienki Zuzy. Jak zajdzie potrzeba, proszę z nią zostać i… - dokrzyczała jeszcze matematyca, nim całą gwardią nie ruszyła do przodu, zostawiając po sobie tumany kurzu i odgłosy miło gawędzących uczniów. Mieszaniny młokosów z klasy pierwszej i doświadczonych maturzystów. Zuzanna zaszurała adidasami o kamienną nawierzchnię, wlokąc się gdzieś na szarym końcu.
- To co Zuzka, co bierzesz? – zagadnął Szymon, oplatając umięśnionym ramieniem swego kumpla – Grzecha.
- Podzielisz się z nami? Skąd masz takie rarytasy? – gaworzył dalej, poprawiając przeciwsłoneczne okulary na własnym nosie.
- No pochwal się, mała. -
- Monotlenek diwodoru, Szymon – odparła sucho, przeczesując palcami swoje włosy tylko po to, aby schować je pod kapturem.
- Wooo i co Twój tatuś na to, mała? Nie burzy się? – czuła jak opada z sił. Miała iść z Grześkiem, a nie „Grześkiem i całą bandą troglodytów”. Mimo wszystko, nie narzekała. Posapując przemieszczała się powolutku w górę, w dolinę pięciu stawów, starając się ignorować te liczne przytyki, którymi zostawała obdarowana.
- Chcesz małpkę, Zuzka? -
- Co? – zamiast odpowiedzi, Szymon wysunął zza pazuchy sok bananowy, prawdopodobnie z wkładką.
- Czy to wódka? – zapytała, przechylając głowę w jego kierunku.
- Ja to nazywam sokiem mocy. Grzesiu lubi, prawda? -
- N-nie. N-nie mogę -
- No nic się nie stanie, jak trochę zmieszasz, Borowska! -


@Grzesiek Lijewski
https://selkiewo.forumpolish.com/t248-grzesiek-lijewski#294https://selkiewo.forumpolish.com/t285-mija-ostatnia-nocka-w-mojej-celi#444https://selkiewo.forumpolish.com/t513-grzesiek#1932https://selkiewo.forumpolish.com/t537-grzesiek-lijewski#2131
Re: gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło
Wto Sty 12, 2021 7:53 pm
Grzesiek Lijewski*
Grzesiek Lijewski*
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło W2h92glgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło HexAiCEgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Io6gCMb
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_inline_ptdib9NOt21wenvc5_540
29
173
Chociaż przyznam, że już wyszedłbym
zza metalowych krat
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło W2h92glgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło HexAiCEgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Io6gCMb
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_inline_ptdib9NOt21wenvc5_540
29
173
Chociaż przyznam, że już wyszedłbym
zza metalowych krat
Grzesiek szedł dłuższą chwilę, nie odzywając się wcale. Gdyby zamknąć oczy – o jego obecności świadczyłoby jedynie szuranie butami. Drobny żwir i piach chrzęściły pod podeszwami, wymieniając się na przemian z kępami przesuszonych traw. Ot, chaotyczna żonglerka dźwięków, źródłem której był nie kto inny, jak ten dziewiętnastoletni chłopaczyna.
W międzyczasie pogapił się w niebo, splunął na bok („Jezu, Grzegorz, ale z Ciebie oblech!” – tak pokrzykiwały jego rówieśniczki) i podrapał się po karku. W tym też miejscu splótł ręce – pozwalając palcom otulić pokryty warstewką potu tył szyi.
Dopiero potem zapuścił ciekawskiego żurawia w kierunku Zuzki – i kolegów.
Daj spokój, stary. Spójrz Ty na nią. Ona taką małpką to pewnie sobie płatki śniadaniowe zalewa. Ośmieszyłbyś się tylko – rzucił, co interpretowane mogło być dwojako; i ciężko stwierdzić, czy jego słowom bliżej było do próby wybronienia dziewczyny, czy może najzwyklejszej, parszywej drwiny. – Zostaw to na potem. Na potem. – Puścił oczko do kolegi. A więc drwina. Ale subtelna; jeśli już mielibyśmy odnieść się wobec czegokolwiek z uznaniem.
Szli tak, dobry już kawałek. Towarzystwo mieszane potęgowało tylko coraz to śmielsze zaczepki, rzucane naokół sploty żartów i nastoletnich wyzwisk, przytyków, swawoli. Sam Grzesiek, również, integrował się chętnie – ale nie z tą, z którą (zdaniem babki od majcy) powinien. I tylko panienka Borowska odstawała od reszty. Lijewski mógłby przysiąc, że w pewnym momencie po prostu poczuł, jak anemicznie-melancholijna aura dziewczęcia odpycha ich od siebie.

Eee, a w sumie to nie powinniście iść już do siebie? Kogo wam w ogóle przydzielono? Może Kaśka? – podrzucił brwiami tak śmiało, jakby to były mandarynki na klasowej Wigilii (tutaj żart okolicznościowy, bo po ostatniej Wigilii jego klasy, ślady soczystych owoców znalazłyby się nawet na suficie; od tego w końcu są, przecież i tak nikt ich nie jada).
– A weź, kurwa. Tymek dostał tę okularnicę z pierwszej, Tadek jakiegoś kujona-astmatyka z drugiej, a na mnie moja partia może poczekać. Niech się trochę, wiesz, zniecierpliwi. Będzie łatwiej-
Oszczędź nam.
A potem się zaczęło (mniej więcej wtedy, kiedy w ogóle pośród całego zamieszania wyłapali wątły ton Borowskiej).
– Monoco, co, co? Pierwsze słyszę, kiedy to weszło?
– Z ciebie to debil jednak. Przecież to już od dawna jest. Kumpel mojego brata przedawkował i wziął kojfnął.
Ale brzmi kozacko.
– No, patrz na nią. Pewnie jest już na takim etapie, że wciska to w siebie, jakby to zwykła woda była (hehe, klasyk).

Dlatego nosisz takie długie swetry? – Skubnął skrawek luźno wiszącej dzianiny; gdzieś w okolicy przegubu, czy nadgarstka. Jej ciało przypominało sklepowy wieszak. – Żeby nie przydybali Cię na wkłuciach? Jezu, ale to syf będzie, jak Ci tak łapa zwiędnie, jak w tym filmie. Jak to tam… „Rekwujem”, czy coś.
https://selkiewo.forumpolish.com/t228-zuzanna-borowskahttps://selkiewo.forumpolish.com/t246-zuzka#287https://selkiewo.forumpolish.com/t332-zuzka#630https://selkiewo.forumpolish.com/posthttps://selkiewo.forumpolish.com/f17-pietro-pierwsze-m-3
Re: gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło
Sob Sty 16, 2021 6:48 pm
Zuzanna Borowska
Zuzanna Borowska
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło RvQoLsxgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło 15eaPrWgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło JoMPUwh
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_oczx7antQe1qlrawao2_400
26
168
A skoro szarość nie zachwyca
To ilu potrzebujesz barw?
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło RvQoLsxgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło 15eaPrWgdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło JoMPUwh
BLOK NA MORSKIEJ
gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło Tumblr_oczx7antQe1qlrawao2_400
26
168
A skoro szarość nie zachwyca
To ilu potrzebujesz barw?
Czuła się niezręcznie. Jej twarz oblała się czerwienią, którą na całe szczęście mogła zrzucić na krab ruchu; marszu, którym próbowała nadrabiać coraz to większą odległość, jaka oddzielała ją od grupy.
Szła powoli, pomrukując pod nosem epitety, którymi wyrażała wszelkie niezadowolenie. A mogła narzekać na wiele: na to, że została zmuszona do rozmów z Lijewskim i jego świtą, że musiała iść w góry, choć jej organizm nie był przygotowany na taki wysiłek, że nikt jej nie oszczędzał – zwłaszcza oni.
Patrzyła na nich pobieżnie, nie reagując. Nie była najlepsza, jeśli stawała w szranki z rówieśnikami. Od konfrontacji wolała rozmowy, lecz i na te musiała się przygotować. Neurotyczna osobowość naciskała na to, aby przygotowywać się psychicznie na wszelkie wymiany zdań. Nawet tu i teraz. Nic więc dziwnego, że zwalniała, zmieniała kurs swojego marszu, robiła wszystko, byleby trzymać się na uboczu.
Byleby nie rzucać się w oczy. Jednocześnie w głowie roiło się od przemyśleń. Od pewnych siebie odpowiedzi, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Wyobrażeń, w których to odpowiada chłopakom, że narkotykiem jest chemiczna nazwa wody. Lubiła uciekać tam, gdzie czuła się najlepiej – do własnej, nierealnej rzeczywistości, w której to była pewną siebie, szczęśliwą dziewczyną. Tam czuła się szanowana, czuła się godna rozmów i przede wszystkim rozumiana.
Tu respekt budziło tylko jej nazwisko; nawet nie w każdym przypadku. Nikt nie miał ochoty wszczynać awantur z żadną z Borowskich, bo przecież ojciec rządził na Komisariacie twardą ręką i zawsze znalazłby się na kogoś paragraf.
Kiedy to Grzesiek znalazł się w jej pobliżu, Zuzka instynktownie dała susa w bok, przez co jego palce jedynie smagnęły przydługi materiał jej swetra.
- Bo mi zimno. Zostaw. – wymruczała w jego kierunku, nie bardzo chcąc wdawać się w dyskusje. Dlatego też szli chwilę w milczeniu.
- Naprawdę uważasz, że jestem ćpunką? - zapytała wreszcie, a w głosie wkradło się wyraźne niedowierzanie.
- Że mając tatę policjanta, wdałabym się w narkomańską aferę? – przecież to samo w sobie było absurdalne i nielogiczne. Jasna tęczówka musnęła jego lico, wyginając kąciki warg w lekkim uśmiechu.
Nie bądź taki głupi, Lijewski.
- Próbowałeś kiedyś monotlenku? Czytałam, że jest po nim niezły odjazd, a organizm zaczyna pracować inaczej – a może jednak bądź. Póki miała odwagę, póki jeszcze walczyła i chciała utrzeć mu nosa.

@”Grzesiek Lijewski”
Re: gdybyś nie istniała miastu by wygodniej się żyło
Sponsored content

Skocz do: