|
DOMEK NA FOCZEJ 25 182 Ja niby wolny, a jak Artur Rojek kotku jestem sterowany wciąż, jakaś ma na drążku ręce DOMEK NA FOCZEJ 25 182 Ja niby wolny, a jak Artur Rojek kotku jestem sterowany wciąż, jakaś ma na drążku ręce | Tydzień po tym jak kompletnie najebany odwiedziłem Sanderkę, po kłótni z Paulitą... czyli generalnie fchuj dawno, ale warto rozegrać
Nie żeby coś, ale tydzień zajęło mi rozkminienie faktu, że słowo mówione, to wcale nie żadna świętość i w określonych warunkach, można te swoje deklaracje unieważnić. Ktoś by powiedział Antek, ty pierdolony geniuszu, ale nikt tak nie powie, bo w sumie nikt nie wie (prócz Sawickiej), że dokładnie tydzień temu powiedziałem Sanderce, że się z nią hajtnę i kilka innych czułych wyznań, że fajna jest z niej dziewczyna i inne takie. Nie żebym wtedy kłamał, przynajmniej odnośnie tej jej fajności, no ale kurwa, najebany byłem jak szpadel i zarzygałem jej wycieraczkę, więc jak takiego człowieka w ogóle traktować poważnie, co nie? W pierwszym momencie to chciałem jej kupić jakieś czekoladki na przeprosiny i kwiaty, ale wtedy to by się wydało, że jednak to wszystko pamiętam i chuj by mój cwany plan strzelił. Tym bardziej, że w sumie niedawno odkryłem, że Sandra to nie chce się ze mną tylko ruchać i jej się wydaje, że to czym mnie darzy, to jakieś większe uczucie jest. Wiele już takich panien było i jakoś już miesiąc później bujały się z innym typem, bo to, czego im tak naprawdę brakowało, to bolec między udami, a nie Antoś Czekalski. Nigdy też nie kłamałem i nie bajerowałem, żadnej typiary, że dam jej domek z ogrodem, kupimy sobie psa i zrobię jej słodkie dziecko. Do wtedy, do tego zjebanego wieczoru, kiedy zawędrowałem pod drzwi Sandry i obiecałem jej, uwaga, kurwa małżeństwo. No ja pierdole. Nie wiem czy chuj mnie swędział, czy jakiś wylew krwi do mózgu miałem, ale dość mocno mnie pokurwiło, by mówić coś takiego dziewczynie, która przypuśćmy... się we mnie zauroczyła. Zjebałem wtedy po całości, a kiedy obudziłem się rankiem z tym hiper-wielkim moralniakiem, to się się ubrałem tylko i spierdoliłem z jej chaty, by zaszyć się gdzieś u Piotrka, na wypadek gdyby szukała mnie gdzieś na Foczej. Potem coś tam jej napisałem, że MAŁA SUKA mnie potrzebowała i była to super pilna sprawa, ale specjalnie nie rozwijałem tematu, bo jednak musiałem sobie to wszystko poukładać w głowie. Dziś już sobie ułożyłem, no i stwierdziłem, że aby nie niszczyć tej naszej spoko relacji, która wcześniej nam przecież pasowała, zwyczajnie dostanę amnezji! - Saaaaaaaaanderka, płatki kupiłem - mówię na wejściu, gdzie się do moich stóp rzuca Grejsi, czyli ta słodka psina, co ją odbieraliśmy od wujka Sawickiej. Lubimy się, więc nawet daję się jej daję polizać po ryjcu, a potem niosę tą paczkę Lionów, do pokoju blondynki, bo zawsze jej przecież wyjadam z szafki. |
|
|
BLOK NA MAGELLANA 22 170 taka ze mnie dama, jak z niego romantyk zamiast bukietu róż wolę pachnące blanty BLOK NA MAGELLANA 22 170 taka ze mnie dama, jak z niego romantyk zamiast bukietu róż wolę pachnące blanty | 1 Minął aż tydzień od tamtego feralnego Sylwestra. Moja ręka dalej nie doszła do siebie i chociaż Bożenka codziennie prosiła mnie, bym poszła do jednego z Selkiewskich lekarzy, bo tak dziwnie jest spuchnięta i Rivanol nic na to nie pomoże, to ja dzielnie trwałam w twoim postanowieniu, ciągle stawiając na swoim. Co prawda, bardziej niż lekarza bałam się tego, że w szpitalu zapytają o to co się stało, a ja wolałam nie wracać wspomnieniami do tamtej Sylwestrowej nocy, gdy niejakiej Karinie przetrąciłam buźkę, prawie łamiąc sobie jednocześnie dłoń. Ból fizyczny nie mógł przebić jednak bólu serca, spowodowanego przez towarzyszące tej sytuacji osoby trzecie, właściwie jedną, pieprzoną osobę trzecią, która zgrabnie omijała temat tamtej nocy i wszystkich wyznań, jakie potem mi zaserwowała. Nie wiedziałam, jak powinnam się czuć i co z tym zrobić. Nie zależało mi na niczym wielkim - wystarczyły kilka słów, bo to wszystko mógł być wymysł pijanego umysłu lub tym razem szczere i trzeźwe przyznanie do słów. W takiej sytuacji przynajmniej mogłabym ruszyć gdzieś w przód, poszukać czegoś nowego, może lepszej osoby i normalnej relacji, nie opierającej na seksie i jak się okazuje pustych obietnicach złożonych w stanie nietrzeźwości. Mamcia wyszła z domu wcześnie, do Żabki po parówki i na ploty do babci - przy okazji zahaczając o szmateks i tysiące innych miejsc, o których nie miałam nawet pojęcia, a ja, jako że "Echo" zamknięte było do wieczora, leżałam sobie w łóżku, skacząc po kanałach i całkowicie ignorując wszystko co się wokół mnie działo. Tak było najłatwiej, po prostu się odciąć, spróbować przeczekać ten dziwny okres całkowitej niewiadomej, bo zawsze istniała nadzieja, że Czekalskiego po prostu szlak jasny trafi albo ja po prostu z dnia na dzień o nim zapomnę albo odkocham. Logiczne, że nie zwracam uwagi na Grejs, która znika na korytarzu, a męski głos słyszę jakby z oddali, może to ktoś się pod blokiem mówi do innej Sandry? Wszystko możliwe, mnie nie ma w domu. Gdy te pieprzone drzwi do mej twierdzy się otwierają odruchowo, mówię do swojej MATKI, która obecnie pewnie pije trzecią kawę z prądem u jednej z swoich koleżanek. - Jakaś inna Sandra wprowadziła się na Magellana czy co? - mój wzrok ciągle skupiony jest na kolorowym odbiorniku i nawet jak wchodzi do środka, to nie ogarniam, że to nie Bożenka - Bo jakiś debil się drze pod oknem i nie wiem, może to do mnie jakiś adorator? - cicho śmieje się ze swego żartu i dopiero teraz spoglądam w stronę tych przeklętych drzwi. Humor mi się psuje na sam jego widok, mleko w lodówce pewnie też kiśnie, trzeba będzie matce powiedzieć żeby wszystko wylała do zlewa i broń boże, nic Grejs, bo się jeszcze zatruje. - Szok, Ty żyjesz? - moje brwi mimowolnie unoszą się do góry, by po chwili wrócić na swoje miejsce, ale i zmarszczyć w geście dość sporej irytacji - Ja rozumiem, że może Twoim koleżkom odpowiadają takie niezapowiedziane wizyty, ale mogłeś napisać i się ze mną umówić, korona by Ci z głowy nie spadła - tak zupełnie nie zwracając na niego uwagi, odwracam się plecami do drzwi i przytulam do swej poduszki, jasno dając Czekalskiemu do zrozumienia (bo teraz to se może pogadać do mojej dupy), że na razie to nie chce mieć z nim nic wspólnego. Zupełnie nie wyobrażałam sobie, że jeśli będę musiała z nim o czymś tak ważnym, jak to co mi tamtego upiornego Sylwestra mówi, rozmawiać to będę na jaśnie księcia czekać aż cały tydzień - chociaż jak go znam to dobrze, że tylko tydzień. Nie zmienia to faktu, że raz w życiu mógł się, kurwa, postarać i jakieś sumienie i ludzkie odruchy w mą stronę okazać. |
|
|
DOMEK NA FOCZEJ 25 182 Ja niby wolny, a jak Artur Rojek kotku jestem sterowany wciąż, jakaś ma na drążku ręce DOMEK NA FOCZEJ 25 182 Ja niby wolny, a jak Artur Rojek kotku jestem sterowany wciąż, jakaś ma na drążku ręce | Nie no, z tą bitwą na pięści z Kariną J. to kiepsko wyszło i generalnie miałem nadzieje, że nie będziemy wałkować znów tego tematu (przecież jak byłem najebany, to coś tam ją przecież za to przeprosiłem!) , bo jakby... no było minęło i nie ma sensu do tego wracać. Karina zresztą pewnie się buja na bolcu jakiegoś bogatego banana, bo odkąd jej powiedziałem, że w sumie nie wiem co będzie potem (w sensie potem, czyli po stosunku seksualnym, do którego miało dojść, ale ostatecznie nie doszło), to jakby zapadła się pod ziemię i tyle ją było widać. No szczerze mówiąc, nie rozpaczałem z tego powodu zbyt mocno, bo chociaż wiadomo, że niezła laska z niej była, to jednak coś czuje, że miałbym przez nią same kłopoty. Witam się w korytarzu z Bożenką i w sumie wiem, że mnie lubi, bo jakoś nigdy nie miała spiny, żebym przekimał u Sandry w pokoju, a zamiast tego, jeszcze kanapki z serem i pomidorem przyniosła. Więc jej posyłam szeroki uśmiech, a ta go odwzajemnia, no i jesteśmy w domu. Otwieram wrota siedziby sexu, pieniędzy i skuna, no a na moim ryju pojawia się takie wtf, no bo w pierwszym momencie nie kumam o co tej Sandrze chodzi, ale ostatecznie ciekawość przeze mnie przemawia i pytam - Nic mi o tym nie wiadomo, a ładna jakaś? - no bo może wygląd najważniejszy nie jest, ale skoro wróżka Jaśmina przepowiedziała mi zamążpójście z jakąś brzydulą, to lepiej unikać tych brzydkich co nie? Chuj wie, czy mi jakaś piguły gwałtu do drina nie wsadzi, a potem bum, budzę się z obrączką na palcu i jak w Kac Vegas, muszę szukać godności. Wyglądam nawet przez to okno i szukam tego debila, o którym mówi Sawicka, ale nikogo nie widzę, więc wzruszam tylko ramionami. - No jak widać, cały i zdrowy, gotowy na łowy, hehe - uśmiecham się niczym przygłup, którym zresztą czasami jestem, aby następnie rzucić się na wyro na którym leży Sanderka. - Oj Sendi, ja nie wiem, ty ciągle jakoś lewą nogą wstajesz, wygadaj mi się dziewczyno i może będzie ci lepiej. Mów co ci tam w duszy gra - trochę na siłę przytulam jej blond czuprynę do swojej męskiej, pachnącej prawdziwym chłopem klaty i gładzę ją dłonią po policzku. - No już już, pamiętaj, że te złe emocje to się odbiją na dziecku. No zoba jaka Grejs jest przybita - wskazuje paluchem na piesa, co energicznie macha ogonem przy łóżku, a potem parskam śmiechem, bo ten pocieszny kundel wskakuje pomiędzy nas. - Jak tam twoją ręka? - uspokajam się w końcu i może nie poruszam tematu, tego tygodnia ciszy, ale okazuje właśnie swoje ludzkie odruchy, no i wypuszczam Sandrę z uścisku, co by okiem eksperta zbadać jej nadgarstek. - No powiem ci kurde, że wygląda już prawie tak samo jak ten zdrowy! A boli? |
|
|
| |