Góra Dół
Selkiewo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

https://selkiewo.forumpolish.com/t483-apolonia-szawulahttps://selkiewo.forumpolish.com/t496-ej-pola-daj-spisachttps://selkiewo.forumpolish.com/t506-polciahttps://selkiewo.forumpolish.com/t507-apolonia-szawulahttps://selkiewo.forumpolish.com/f89-focza-6https://selkiewo.forumpolish.com/t534-apolonka
Apolonia Szawuła
Sro Sty 06, 2021 9:14 pm
Pola Szawuła
Pola Szawuła
Apolonia Szawuła  JoMPUwh Apolonia Szawuła  T1Vpio8 Apolonia Szawuła  L8DXTBM
DOMEK NA FOCZEJ
Apolonia Szawuła  Tumblr_inline_p7go6mkEVo1t40kq9_250
18
172
nie wiem, ja nie mam recepty na szczęście
nie wiem, ni licencji na inteligencję
Apolonia Szawuła  JoMPUwh Apolonia Szawuła  T1Vpio8 Apolonia Szawuła  L8DXTBM
DOMEK NA FOCZEJ
Apolonia Szawuła  Tumblr_inline_p7go6mkEVo1t40kq9_250
18
172
nie wiem, ja nie mam recepty na szczęście
nie wiem, ni licencji na inteligencję
Apolonia Szawuła

data urodzenia: 11/05/2002

miejsce urodzenia:Gdańsk

cechy charakteru: ambitna, trochę wstydliwa altruistka

orientacja: heteroseksualna

stan cywilny: panna

miejsce zamieszkania: dom na Foczej

zawód, miejsce pracy: mam się uczyć więc dostaję kieszonkowe i okazjonalnie daje korki za hajs albo pro bono

edukacja: klasa maturalna na profilu biologiczno-chemicznym w ZSM

w Selkiewie od: od urodzenia

Witaj nieznajomy, pytanie do ciebie mam


Apolonia Szawuła, tak, daj chwilę wsiąknąć tej informacji, przemiel ją, skonsumuj. Dobra, już świta? Tak, tak. Znana głównie z tego, że jeździ czerwonym Audi A4, ma dobre oceny no i jest siostrą Adasia. Nic specjalnego, ubrania z sieciówek, popularna muzyka w słuchawkach na kabel. Jak pije to raczej malinową warkę albo jakieś pół wytrawne z nutką desperacji, jak pali to tylko e-fajki albo jak jeszcze ktoś cudem uchował to cienkie klikane. A no i jeszcze uczy się podobno dobrze, taka trochę know-it-all nawet jeżeli jest na biol-chemie to ogarnia resztę śpiewająco. No, to właśnie ja. I skoro już muszę to opowiem wam, co i jak.

O Pola, nie maż się, dasz radę.

Bo muszę. Innej opcji nie mam. Jak mogłabym nie dać? Na początku nie zwracałam na to uwagi. Przecież to był tylko głupi konkurs recytatorski albo konkurs kangur dla dzieciaków z klas podstawowych 1-3, czyli nic specjalnego. Dobrze napisane pierwsze dyktando, bezbłędne opanowanie tabliczki mnożenia. Rodzicom oczy się świeciły z dumy, kiedy zamiast szlajać się po podwórku albo demolować stosunkowo małe jak na cztery osoby mieszkanie na Magellana, siedziałam cicho w kącie, przewracając kolejną stronę trzeciego już tomu serii o Harrym Potterze. To nie tak, że byłam ufoludkiem, który stronił od dzieci, ale nie potrzebowałam ich obecności dwadzieścia cztery godziny na dobę. Całkiem dobrze czułam się w towarzystwie książkowych bohaterów, którzy przynajmniej nie wkurzali mnie jak mój starszy braciszek. Byłam raczej grzecznym dzieckiem. Wiecie, takim co to pożycza kredki w przedszkolu i nigdy nie brudzi się podczas zabaw z farbkami. Owszem, miałam koleżanki w sąsiedztwie czy w szkole, z którymi wymieniałam się błyszczącymi się karteczkami z księżniczkami disneya albo wróżkami witch. Typowo dziewczyńskie sprawy. Czasem usiadłam w pokoju i namówiłam Adasia do zabawy samochodzikami.

O Pola, oni oszukują się i modlą się do ciebie.
Czasem mam wrażenie, że rodzice patrzą na mnie jak stare babcie na ikonę Matko Boskiej w kościele. Z jakąś nadzieją. Trochę to mnie krępuje, trochę nawet przeraża. Ale dobra (tak, wiem, że nie zaczyna się zdania od "ale").
To, że mogę być spełnieniem rodzicielskiej ambicji stawało się powoli jasne, kiedy rozpoczęłam kolejny etap szkoły. Czwarta klasa, pierwsze lekcje prawdziwej matematyki, którą przyswajałam bez problemu. Zjawiska przyrodnicze prawdziwie mnie fascynowały, a podobno pierwsze kroki w interpretacji tekstów na języku polskim były naprawdę obiecujące. Bez trudu rozwiązywałam dodatkowe zadania na testach, przez co nierzadko w - jeszcze papierowym - dzienniku dopisywana była kolejna szóstka. Chodziłam na konkursy z różnych dziedzin, przeważnie zajmując jedno z miejsc na podium. A do tego śmiało występowałam na szkolnej scenie przed szkołą. Czy przez to moje życie było uciążliwe? Nie. Przecież to nie amerykański serial, gdzie w każdej szkole ta najmądrzejsza osoba w klasie była nękana przez kolegów z klasy. Całkiem dobrze dogadywałam się z resztą dzieci. Może nie miałam super bliskich przyjaciółek, z którymi chodziłabym za rękę po korytarzu i z którymi urządzałybyśmy sobie nocowania, ale ostatecznie nie stałam sama pod ścianą podczas przerw i na szkolnych wycieczkach zawsze miałam z kim siedzieć w pociągu czy autobusie. To chyba powinno wystarczyć, prawda? Chłopcy też chyba niechętnie mi dokuczali, czasem jednak opłacało się mieć starszego brata. Tym bardziej, że Adam poszedł do szkoły rok szybciej i był aż dwie klasy wyżej ode mnie.
Później przyszło gimnazjum - niektórzy nazywali je piekielnym etapem przejściowym, gdzie jeszcze masz sieczkę w głowie, ale uważać się za dorosłego. Cóż, mnie chyba to ominęło. Wtedy jednak zaczęły się pierwsze poważne konkursy przedmiotowe, a ja chociaż częściowo ukierunkowałam się pod względem mojej przyszłej kariery. Tak, jako trzynastolatka... Chemia i biologia szły mi najlepiej, a raczej najbardziej je lubiłam. Nauczyciele z naszego gimnazjum wzięli mnie pod skrzydła i już w pierwszej klasie przyglądałam się przygotowaniom do konkursów, które nazywali olimpiadami. W drugiej klasie wystartowałam po raz pierwszy w obydwóch konkursach. Skończyło się na odpadnięciu w etapie rejonowym, ale w sumie nie bardzo się zraziłam. Za to strasznie zmartwiło to moich rodziców. Jeszcze nie wiedziałam, że od tego czasu moje życie zamieni się w wyścig szczurów.
Trzecia klasa gimnazjum była walką o wszystko. To wtedy na każdy przejaw jakiejkolwiek chęci poznania mojej osoby podczas normalnych dla moich rówieśników spotkań, ja odpisywałam "sorki, uczę się". Dodatkowe zajęcia z nauczycielami ze szkoły na kołach zainteresowań, samodzielna praca nad projektami, dodatkowe zajęcia, które załatwili mi rodzice. Stosy przerobionych zadań z biologii i chemii. A do tego oczywiście bieżąca nauka z innych przedmiotów. Nie zrozumcie mnie źle, ja naprawdę lubię się uczyć. Lubię wiedzieć, tak po prostu. Tylko coraz częściej wydaje mi się, że rodzice robili na mnie i Adamie jakieś dziwne eksperymenty metod wychowawczych i to, czego nie wypróbowali na nim, przekładali na mnie. Bredzę, już trochę późno jest. W każdym razie, trochę to wszystko wydawało się przytłaczające, ale gdzieś tam w głowie miałam to, że na końcu czeka na mnie nagroda. Dobre wyniki i bezproblemowa aplikacja do jednego z najlepszych liceów w Trójmieście i w ogóle w Polsce. Miało mi to otworzyć możliwości. No i tu wracamy do metod wychowawczych. Myślałam, że to poprą, że będą mnie pchać w tę stronę. Tym bardziej, że nie chciałam iść do ósemki w Toruniu. A tu, blisko domu. Nie. I tak wylądowałam wylądowałam na profilu biologiczno-chemicznym w ZSM. Ja. Laureatka olimpiady z chemii i finalistka z biologii. W liceum w Selkiewie.

A ty masz swoje troski, twój świat nie jest boski.
Przyznam, że byłam niezadowolona jeszcze z jednego powodu. Zawsze czułam, że trochę odstaję. Może to dlatego, że lubiłam czytać? Że sama z siebie przychodziłam przygotowana na lekcje? Liczyłam, że kiedy pójdę do liceum, gdzie bycie laureatem konkursu olimpijskiego jest właściwie kryterium przyjęcia poczuję się bardziej u siebie. Jakbym tam pasowała. A tak? Znowu te same twarze. W autobusie, na korytarzu, a nawet w szkolnej ławce. Nie chcę narzekać, bo niby nie mam na co. Przecież mam co włożyć na tyłek, gdzie spać i co zjeść. I nawet więcej niż to.
Jakieś lepsze liceum mogłoby mi otworzyć drzwi, stworzyć możliwości. Tu musiałam znaleźć je sama. Bo co innego miałam robić? Znowu z wszystkimi byłam na cześć, co tam? i powstała pewna bariera, być może w mojej głowie, której ominąć nie umiałam. Ilekroć chciałam zagadać do kogoś na mess, zaproponować gdzieś spotkanie to palec mi się trząsł i ostatecznie wycofywałam się tyłkiem. Moja osoba cieszyła się większym zainteresowaniem, kiedy z desperacją w oczach pytali masz zadanie z matmy? albo czy dzisiaj pyta z anglika? A już w ogóle mogłabym zrobić jakiś przetarg na miejsce obok mnie, kiedy szykował się sprawdzian, na który nikt nic nie umiał. A ja zawsze umiałam. Znowu, to nie tak, że tym razem stałam się ufoludkiem, miałam znajomych jakichś. Czasem nawet ktoś zaprosił mnie na domówkę albo grupowe wyjście na pizzę. Tylko, że kiedy w moim sercu zaczęły się rodzić wątpliwości, pierwsze rozterki sercowe i jakieś oznaki buntu lub wyrzutu do rodziców, brata i całego świata to niewiele było takich osób, z którymi mogłam pomagać. A w pewnym momencie naprawdę miałam na co narzekać.
Po prostu Adam zjebał. Tak po całości. Rodzice wysłali go do Gdańska do szkoły, a on tak po ludzku zjebał. I nie, nie mam do niego żalu oto. Mam oto, że kiedy on przez półtora roku balował w Hiszpanii, to ja znosiłam rodziców i nie miałam do kogo gęby otworzyć. A przecież byłam obrażona, więc nie miałam zamiaru do niego pisać. W sensie, na początku miałam to trochę gdzieś. Kocham go, owszem, to mój brat. No, ale po tylu latach miałam pokój tylko dla siebie, bez jego śmierdzących skarpetek, bez wykopywania mnie do salonu, kiedy wbijali do niego kumple. Wyrzuty pojawiły się później, kiedy do rodziców dotarło, że Adaś tak szybko nie wróci. No i co? Z obawy przed tym, że i ja mogę pójść w tango, pilnowali mnie trochę bardziej. Znaczy inaczej. To nie tylko ich ambicje, ja sama tego chcę. Chcę zrobić coś ważnego w przyszłości. Medycyna, stomatologia, farmacja w najgorszym wypadku fizjoterapia bądź protetyka. Tylko, że znam siebie i wiem, że nie musiałabym niby siedzieć tyle nad książkami. Problem w tym, że ja nie umiem powiedzieć nie. Może rodzice nie stoją nade mną z batem, ale z moim głupim charakterem wystarczy, że usłyszę ty nie dasz rady? i dojrzę gdzieś bolesny zawód i rozczarowanie. Nie umiem im tego zrobić.
Wiele się pozmieniało w czasie tego półtora roku nieobecności mojego braciszka. No, poszłam na osiemnastkę, zaliczyłam pierwszego zgona (nadal nie pamiętam kto doprowadził mnie do wyra) i sama skończyłam osiemnastkę i no zrobiłam prawko. Rodzice nawet kupili jakieś małego, stare Audi A4, jeszcze chyba starsze ode mnie i to takie w luksusowym kolorze czerwieni. Tak, szpanuję nim, jak podjeżdżam na szkolny parking. Tak naprawdę to nie, po prostu nie chcę już jeździć autobusem, no bo lol.  Czasem ktoś się zabierze, jak się zapyta, bo czemu nie. Swoją drogą nie wiem jak ich było na to stać, skoro wzięli w końcu kredyt na dom. Może to od dziadków?

O Pola, dam radę, wierzę w siebie.
Nie?

Kiedy wrócił myślałam, że będę zła, ale właściwie to się cieszyłam. Chyba nawet przytuliłam go na powitanie i zabrałam na przejażdżkę do maka, za którego miał zapłacić no bo tak, bo jest starszy, bo zarabiał hajs.
A teraz mu zazdroszczę za każdym razem, kiedy widzę gdy o trzeciej w nocy wraca do domu. Przecież widzę go z okna, jak siedzę nad projektem. A no tak, bo oczywiście teraz też już trzeci raz robię podejście do olimpiady z biologii i chemii. Uczę się po nocach a to do matury, a to do konkursu. Zazdroszczę, bo ma lepszy kontakt z ludźmi z mojego rocznika. Zazdroszczę, bo ludzie w szkole pytali ej co tam u Adasia? A ja wiedziałam tyle co oni i mniej pewnie od jego ekipy.
Zazdroszczę, bo wiem, że on by zrobił to, o czym ja marzę. O roku przerwy, o zobaczeniu kawałka świata. Nie wiem, może jakiś spoko Au Pair? Może gdzieś jakaś praca? Odłożenie kasy dla samego odłożenia, żeby mieć coś swojego, żeby nie prosić się o pieniądze na paliwo. Zazdroszczę mu, bo on jest inny, bo ludzie go widzą. A ja? Normalna, przeciętna. W nijakich ubraniach z Sinsaya, włosach sięgających do pasa po prostu rozpuszczonych, o nijakich, mdłych oczach. Z udami trochę za dużymi, nawet jeżeli babcia mówi, że marnieję w oczach, z rozstępami wzdłuż kręgosłupa od szybkiego wzrostu. Na tyle nijaką by nikt się nią nie zainteresował, zaprosił na studniówkę. I co z tego, że jestem mądra, genialna jak niektórzy mówią. Nie chcę tego. Znaczy chcę, ale chcę być też normalna.


https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/https://selkiewo.forumpolish.com/
Re: Apolonia Szawuła
Czw Sty 07, 2021 10:52 am
Selkiewo
Selkiewo
Apolonia Szawuła  Empty
DOMEK NA FOCZEJ
Apolonia Szawuła  E3009b6720894f66de0f92665720c7d1421e5842
0
0
Znów popłynę na morze kąpać się z gwiazdami,
Znów popłynę na morze, spotkam z kolegami.
Admin
Apolonia Szawuła  Empty
DOMEK NA FOCZEJ
Apolonia Szawuła  E3009b6720894f66de0f92665720c7d1421e5842
0
0
Znów popłynę na morze kąpać się z gwiazdami,
Znów popłynę na morze, spotkam z kolegami.

Karta zaakceptowana!

Witaj na naszym forum!
Bycie tą jedną z najmądrzejszych w klasie ma swoje minusy, bo jasne, że w tym wieku chciałoby się poznawać świat i mieć mnóstwo przyjaciół. Warto jednak spojrzeć na to również i od tej drugiej strony, bo pomimo nauki w ZSM w Selkiewie, Twoja postać będzie bardzo oczytana i będzie miała większą wiedzę, niż większość rówieśników, dlatego nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!
Oto Twój dom!

Możesz teraz uzupełnić tematy w swoim przyborniku lub od razu rozpocząć rozgrywkę. Pamiętaj, na napisanie pierwszego posta przysługują Ci trzy dni od chwili zaakceptowania karty postaci!
Baw się dobrze! Apolonia Szawuła  817185475

Skocz do: