#1

Dostała cynk od swoich dziewczyn, że idą dziś w nocy plakatować w swoich miastach, no to nie musiały długo czekać, żeby i Nina dołączyła z plakatowaniem Selkiewa. Cały wieczór spędziła na malowaniu i suszeniu liter, bo to trochę zajmuje, no i musiała też jechać po farbę do sklepu, bo się akurat skończyła w połowie. Napisała trzy hasła, nagotowała kleju z mąki, spakowała wszystko w swoją dużą torbę do zadań terenowych, bo była wygodna, duża i łatwa do doprania w razie gdyby ucierpiała. Ale z Kamińskiej doświadczona agentka, więc wszystko ładnie jej idzie, ale nie zawsze tak było. Ruszyła grubo po zmroku, żeby nie było już ludzi na ulicach, bo to jednak mało legalne zajęcie, ale za to widowiskowe i przyciągające uwagę mediów na problemy, z jakimi borykają się kobiety w tym kraju codziennie. Zrobiła sobie małą wycieczkę po mieście, bo przecież nie będzie naklejać trzech haseł obok siebie i właśnie kończyła robotę, aż usłyszała zza ściany znajomy głos. Oczywiście był to jeden z tutejszych policjantów, a że nie miała bardzo ochoty na pogawędkę na komendzie, to pospiesznie dokleiła ostatnie dwie kartki i nie robiąc już fotki oddaliła się pospiesznie. Zdjęła czapkę i wyciągnęła włosy spod płaszcza i szala, żeby już się bardziej rzucać w oczy i w razie potrzeby udawać, że wraca do domu z imprezy lub idzie do znajomych. Na jej szczęście w zasięgu wzroku pojawił się inny znajomy i o wiele bardziej przyjazny osobnik, więc pomachała mu i przeszła na drugą stronę ulicy.
- Cześć piękny - przywitała się radośnie i dała mu buziaka. - Jakby się niebieski pytał, to byliśmy razem przez ostatnie trzy godziny, okej? - powiedziała ciszej, łapiąc go pod rękę, ale miała nadzieję, że panowie poszli w inną stronę na swój patrol i że wcale nie dostali zgłoszenia od jakiegoś osiedlowego monitoringu, że ktoś nakleja coś na mury.

outfit

Otwarcie sklepu okazało się strzałem w dziesiątkę. A miało być tylko przykrywką! Kto by się spodziewał, że w takim miejscu jakim było Selkiewo było sporo osób zainteresowanych ezoterykom. Większość z nich stanowiły młode kobiety, ale to tylko utwierdzało Luci'ego w przekonaniu, że to była dobra decyzja.
Jedną z dziewczyn, która odwiedziła go w sklepie jakiś czas temu była Nina, z którą złapał naprawdę dobry kontakt. Ale czy z kimkolwiek Luci łapał zły kontakt? Czasami się tak zdarzało.
Właśnie wracał ze sklepu i chciał wpłacić pieniądze. Niestety okazało się, że bankomat nie ma takiej funkcji. No nic, będzie musiał skoczyć jutro do banku.
Pojawienie się obok dziewczyny zbiło go na moment z tropu, jednak szybko zrozumiał o co może chodzić. Przez te swoje aktywistyczne zapędy Nina na pewno kiedyś wpadnie w spore tarapaty.
-No hej - uśmiechnął się zawadiacko pod nosem -Nie musisz powtarzać dwa razy - odparł chwytając pewnie jej dłoń. Żeby to był pierwszy raz jak kłamałby policjantom! Poza tym Luci to rycerz na białym koniu. Wybawiciel dam z opresji, więc na pewno nie wydałby Niny gliniarzom. Poza tym to według niego JP na 100 procent. Policjanci to rasiści.

Bez ryzyka nie ma zabawy. I takiej efektywności przekazu jakby nie patrzeć. Pewnie kiedyś nie będzie miała tyle szczęścia i trafi na dołek albo i dalej, ale czy ta wizja sprawia, że chociażby rozważa zaprzestanie? Nie, wręcz przeciwnie. Jak uda się obalić rząd i zmienić prawo, to może wtedy nie trzeba będzie robić takich rzeczy i wtedy Nina będzie mogła się skupić na naukowej części swojej pracy i wrócić do pisania książek. Na szczęście dziś trafiła na pomocnego nowego znajomego, więc może jej się upiecze to obklejanie. A adrenalina ją nakręca, więc już bardziej świadomie podejmuje pewne działania, jak na przykład to, że przesiadła się z samochodu na motocykl.
- Dzięki, odwdzięczę się - powiedziała i poprawiła włosy za ucho drugą ręką. - Jak idzie w sklepie? - zapytała, bo ciekawa była jak kręci się interes, czy są zainteresowani klienci. Sama była zachwycona tym miejscem, tak jak i samym chłopakiem, bo jedno to czytać o różnych kulturach, a drugie to móc doświadczyć choć części i posłuchać opowieści od osoby, która jest ściśle z nią związana.

To wszystko sprawiało, że Nina wydawała się Luci'emu cholernie atrakcyjną dziewczyną. Miała swoją sprawę, walczyła o nią i nie bała się ryzyka. Dziewczyna bez dwóch zdań odnalazłaby się w Nowym Orleanie! Pewnie jakby wiedział co porabiała to by jej pomógł, bo przecież Luci to dobry chłopak w gruncie rzeczy.
-W to nie wątpię - uśmiechnął się do niej łobuzersko. Temu to tylko jedno w głowie zawsze było -Lepiej niż się spodziewałem - odparł i ruszył powoli przed siebie nadal trzymając Ninę za rękę -Wpadła do mnie stara przyjaciółka. W sumie ten sklep to była pułapka, żeby ją złapać - zaśmiał się głośno. Jak tylko przypominał sobie minę Lilith, kiedy go zobaczyła to jakoś tak samo mu się serducho cieszyło. Co mógł poradzić na to, że miał tak cholerną słabość do swojej przyjaciółki?
-A tak właściwie to co nabroiłaś? - zerknął za siebie przez ramię, żeby sprawdzić czy nie czai się za nimi jakiś policjant. Wyglądało na to, że na horyzoncie było czysto.

- No proszę - odparła i pokiwała głową z pewnym podziwem, nie spodziewała się, że z chłopaka taki agent, co zastawia pułapki. Ciekawe. - Czyli trochę się zabawiłeś w kotka i myszkę... Nieźle, pomysłowe - dodała, bo sama by pewnie na to nie wpadła. Sama zwykła być bardziej bezpośrednia, ale może się czegoś nowego przy Lucim nauczy przy okazji i następnym razem kogoś bardziej podejdzie zamiast stawiać na prostotę przekazu.
- Oj tam od razu nabroiłam - powiedziała z odrobiną naburmuszenia. - Po prostu udekorowałam napisami kilka starych murów. Jeden nawet tu zaraz, tylko po drugiej stronie, tam za drzewem - dodała i delikatnie wskazała palcem, uprzednio się rozglądając czy nie ma tych niebieskich w zasięgu wzroku, ale najwidoczniej musieli chyba pójść w inną stronę albo bardzo dobrze się ukrywają. W końcu też mogą mieć jakieś talenty. A tam na murze wykleiła nawet całkiem prosto napis "wybór, nie zakaz", a pod nim numer do Aborcji Bez Granic. Prezentował się całkiem nieźle, więc uśmiechnęła się dumna z siebie i swojej roboty. Może tak szybko nikt go nie zerwie.

-Zastawianie pułapek to moja specjalność - odparł z nieskrywaną dumą w głosie. Ta pułapka, którą zastawił na Lilith była wyjątkowo udana. I nawet nie musiał się jakoś szczególnie starać, ponieważ znał Hys od najmłodszych lat i wiedział jak ją podejść.
-Czyżby o zakazie aborcji, w którym ostatnio często mówisz? - to pytanie to pewnie była tylko formalność -Nadal nie potrafię zrozumieć jak ten kraj funkcjonuje skoro zmusza się kobiety do takich tortur - pokiwał głową skrzywiony -Moja mama zna różne sposoby na rozwiązanie takich problemów. Nie wykluczone, że mógłby pomóc jakiejś biednej kobiecie - posłał Ninie niewinny uśmiech. Wiele kobiet z Nowego Orleanu i okolic odwiedzała jego matkę, która znała przeróżne mikstury powodujące poronienie. Potrzebujące pomocy zgłaszały się do niej obawiając się linczu ze strony rodziny z powodu wybrania się do kliniki aborcyjnej. Dla Luci'ego zmuszania kobiet do zastania inkubatorem było jedną z najokrutniejszych rzeczy na świecie.

- Dokładnie, ten kraj to czerpie inspiracje ze średniowiecza coraz bardziej - odpowiedziała i ucieszyła się, że jej słuchał, bo z tymi facetami to różnie jednak bywa i niektórzy się wolą wyłączyć, szczególnie jak mówi się o rzeczach związanych z feminizmem. Trochę tak testuje potencjalnych kandydatów na jakiekolwiek relacje, jeśli nie mają dość takiej rozmowy, to zdecydowanie plusują. - No proszę, zaskakujesz mnie już drugi raz dzisiejszej nocy - powiedziała, a przecież spotkali się dosłownie przed chwilą, więc podwójne zaskoczenie to całkiem spore osiągnięcie. Mogła się tego po nim spodziewać, w końcu Nowy Orlean ma sporo różnych ciekawych rzeczy do zaoferowania, tak samo jak i Luci, o czym się Nina coraz bardziej przekonywała.
- To co, mogę wpaść do ciebie na jakieś... wino? - spróbowała się wprosić i sugestywnie poruszała brwiami, bo oczywiście nie miała na myśli samego wina, a do domu nie było jej spieszno, zresztą przez skok adrenaliny w ogóle nie czuła się senna.

-Dziwnie tutaj macie - nie powiem - pokiwał głową. Nie potrafił pojąć tego, dlaczego można w ten sposób podchodzić do obywateli własnego kraju. To nie tak, że Stany były pod tym względem super, bo tam tez sporo się działo, ale Polska wydawała mu się jakoś szczególnie przykra.
-Lubię zaskakiwać - puścił Ninie oczko. Po Lucim nigdy nie wiadomo było czego się spodziewać ponieważ zawsze miał jakiś ciekawy pomysł. Przynajmniej nie było nigdy z nim nudy. Między innymi dlatego miał masę znajomych i przyjaciół, którzy uwielbiali spędzać z nim czas.
-Zapraszam serdecznie - odparł. Już myślał, że ten wieczór spędzi w samotności, a tutaj proszę jaka miła propozycja ze strony Niny. Cholernie ją lubił i każda okazja do spędzania z dziewczyną czasu była okazją, której nie można przepuścić -Całe szczęście, że wina u mnie nie brakuje - uśmiechnął się i ruszyli w kierunku ulicy Magellana.

ztx2