Pierwszy naleśnik jaki jest - wiadomo. Do wyrzucenia. Podobne zdanie wielu może mieć o Maćku, najstarszym z dzieci państwa Kochanowskich, który chyba już w pewnym momencie jakby na przekór całemu światu robił wszystko odwrotnie niż oczekiwałoby społeczeństwo. Za dzieciaka interesował się wszystkim - dosłownie wszystkim - dlatego kiedy wymieniał się z dziewczynkami karteczkami, albo przebierał lalkę barbie to zbierał krzywe spojrzenia i nie raz słyszał od dorosłych, że chłopczyk to powinien samochodzikami. I no jasne, spoko, one też były fajne, można było robić pościgi i kraść złoto, ale były tak samo fajne jak zaplatanie warkocza koleżance. Dlatego te ciągłe przytyki, te niekończące się komentarze o tym, że nie powinien czegoś robić sprawiły, że na dorosłość wręcz na siłę szuka czegoś co by go w jakikolwiek sposób wyróżniło od szarej masy reszty społeczeństwa.
Szkoła w tradycyjnym tego słowa znaczeniu totalnie go nie interesowała, dlatego nawet wam nie powiem z jakimi ocenami ją skończył; natomiast co go w szkole interesowało to kontakty międzyludzkie, których on wręcz łaknie, nie jest w stanie wysiedzieć sam dłużej, musi mieć do kogo się odezwać i wypluwać z siebie masę słów
Nie poszedł na studia, po co? Nie widział sensu w zdobywaniu kolejnego papierka, świstka, który nic mu w życiu nie pomoże. Zresztą nawet sam nie wiedział co konkretnie by chciał robić.
Zaraz po zdanej (wow!) maturze wyjechał do Krakowa, byleby wyrwać się z wiochy i zaznać trochę świata. A potem pojechał do Poznania. I Gdańska. A nawet na jakiś czas zaczepił się w Wielkiej Brytanii, Holandii, zjeżdżając do Selkiewa głównie na święta i wybywając dalej, byleby zobaczyć jak najwięcej. Ciężko tak w sumie wymienić wszystkie miejsca w jakich się zatrzymał na dłużej lub krócej.
Skąd brał pieniądze zapytacie? No pieniądze szczęścia nie dają i takim motto chłopak żyje - łapał się każdej możliwej roboty byleby starczyło do pierwszego. Pracował jako barman, barista, sprzątacz, w Liverpoolu złapał się nawet na jakiś czas na fryzjera, wykładał towar na półki, zbierał warzywa, no... Wszędzie gdzie akurat był wakat chłopak tam lazł i po prostu oczarowywał ludzi swoją charyzmą i dostawał robotę. Taki obrotny!
Pierwszą dziarę zrobił sobie w dniu osiemnastych urodzin i od tamtej pory jest uzależniony od tego. Sam kocha ludzi z tatuażami i uwielbia jeśli właśnie w taki sposób ludzie wyrażają siebie.
Gdyby ktoś nie mógł zapamiętać jego daty urodzin - tego dnia wyemitowano pierwszy odcinek Familiady w Polsce! Dlatego on sam nie świętuje swoich urodzin (błagam, on nawet nie pamięta ile konkretnie ma lat), tylko właśnie to wielkie wydarzenie. A oglądanie tego programu to u niego świętość!
Każdą jedną osobę nazywa swoim przyjacielem, bo po prostu wierzy w dobro ludzi. Jest dosłownie takim promykiem światła, wiecznie roześmianym, legenda głosi, że ktoś go widział kiedyś naburmuszonego. Ale czy faktycznie jesteś jego bliskim przyjacielem wie już tylko on.
Trochę babiarz; ma skubany dobrą gadkę i wystarczy że błyśnie swoim pięknym i czarującym uśmiechem i już wyrywa laskę. Jego po prostu... Fascynują ludzie i nie wyobraża siebie, uwięzionego w związku. Zdecydowanie boi się zobowiązań.
Lekkoduch, widzący wszystko w kolorowych okularach, zapominalski w cholerę, wiecznie się śmiejący, chaotyczny i niezorganizowany; zdecydowanie duże dziecko. Rzuca radami z dupy, wierzy w horoskop i w ogóle jest trochę hipisem, łamiącym normy i bariery płci. Bo tak. Bo może.
#teamBiedronka to chyba jasne, nie?
do Selkiewa wrócił bo... Dobra, chcecie wersję oficjalną, czy nieoficjalną? Oficjalna jest taka, że hajsu mu zabrakło, a jego tata zaczyna podupadać na zdrowiu dlatego stwierdził, że może jakaś dłuższa przerwa mu się przyda? Więc zwinął się parę tygodni temu z Hiszpanii i mieszka z rodzicami,
szukając siebie. Wersja mniej oficjalna jest taka, że jego
przyjaciółka bierze ślub i umówmy się, jest to spory błąd. Niekoniecznie ma plan jak to zatrzymać, czy powinien to zatrzymać i w ogóle co on myśli, ale... No jest tutaj.