Moja matka urodziła mnie jak miała szesnaście lat i jakoś mi się nie wydaje, żebym był długo wyczekiwanym dzieckiem, ale ostatecznie dała radę. Teraz jest w wieku Chrystusowym i tak jak on zamienia wodę w wino, DOSŁOWNIE, bo w każdej butelce, każdym dzbanku i każdej karafce w naszej chacie było jakieś alko; mnie tam to z grubsza nie przeszkadzało, bo matka się nawet nie kapowała jak jej kroiłem łyki i była gitówa; jak podbierałem hajs z portfela to też nie czaiła, a robiłem to dosyć często;
Było minęło, bo odkąd uciekłem z psychiatryka mieszkam samotnie na kempingu (tylko na chwilę, wciąż pracuję nad tym, by znaleźć jakieś lepsze lokum);
Jak chcesz to opchnę ci piguły, które udało mi się zajebać z psychiatryka;
Mój stary z kolei to totalna porażka, bo jak się dowiedział o ciąży to zwinął manatki i tyle go było, teraz ma nową rodzinę, a przy nas jest tylko wtedy, kiedy trzeba się przypierdolić;
Właśnie przez tego cepa prawie cztery miesiące spędziłem w wariatkowie, gdzie trafiłem po nieudanej "próbie samobójczej". Tylko, że ja wcale nie chciałem się zabijać, to SZATAN kazał mi wyskoczyć przez okno, ale to dłuższa historia;
Zacznijmy więc od początku - mniej więcej pół roku temu pierwszy raz spróbowałem MDMA i rozkosz, która otuliła wówczas moje ciało, spodobała mi się do tego stopnia, że nie potrafiłem się bez niej obejść. To tak jakbyś zjadł kawałek najbardziej puszystej chmurki na niebie, a ona wypełniłaby każdą komórkę twojego organizmu, jakieś trzy raze lepsze niż orgazm. Dalej poszło już gładko. Narkotyki miękkie, narkotyki al dente, po twarde nie chciałem sięgać, bo boję się igieł; przerobiłem całą galaktykę przymulaczy i rozśmieszaczy, a on, jedyny w swoim rodzaju, legendarny mefedron stał się częścią mojego ja. Nie było dnia, którego nie spędziłbym w towarzystwie mojego najlepszego przyjaciela i bawiliśmy się naprawdę znakomicie, tylko jak zwykle stary musiał wszystko spierdolić, takiej awantury jak o fure nie zrobił mi chyba nigdy wcześniej, a później po prostu wszystko zaczęło się sypać. Bo nie można odstawić z dnia na dzień, to długotrwały proces, wymagający czasu i... no, zamienników, nie? Jak nie śpisz cztery doby, to nagle kurwa nie uśniesz bez piguł; ja nie spałem więc tydzień i można powiedzieć, że zdrowo mnie pojebało. Omamy, halucynacje, głosy w głowie, mania prześladowcza, takie różne duperele i na koniec ON, widmo, które podszepnęło mi, że jedynym sposobem, żeby stamtąd wyjść jest skok. Dalej typowo - karetka, szpital i w końcu sami wiecie co, wariatkowo;
Przez długie miesiące moi starzy toczyli nieustającą batalię o to czy mogę już wrócić do domu czy potrzebuję dłuższego odwyku, więc w końcu musiałem wziąć sprawy w swoje ręce i bez niczyjej wiedzy opuściłem szpital dla psycholi;
Do Gdańska nie mogłem wrócić, to pojechałem do Selkiewa, wiedząc jedynie tyle, że mieszka tu moja starsza, przybrana siostra, u której zamierzam trochę pomelinować (o ile uda mi się ją znaleźć);
Wcześniej ogólnie nie miałem takich problemów, co prawda uczyć mi się nigdy nie chciało i nawet już nie zliczę ile razy wagarowałem (przez co muszę powtarzać III klasę), ale przecież nie samą szkołą człowiek żyje, a ja jestem akurat w takim wieku, że mam mnóstwo ciekawszych rzeczy do roboty;
CHOĆBY granie na ukulele, a to robię jak jebany mistrz, chcesz posłuchać?